:: Postacie :: Wspomnienia i sny
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 28.10.20 2:51 | Noce i dnie [Bernice & Rory]
Pulsujący ból głowy, nieznośnie przypominał o tym, że nadszedł już ranek. Kolejny dzień i znowu trzeba otworzyć powieki i zmierzyć się z rzeczywistością, na którą zdecydowanie nie był gotów. Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ile czasu tkwił w tym dziwnym stanie między snem, a jawą, kiedy leżał z zamkniętymi powiekami i ramieniem opartym na czole. Zupełnie jakby to miało odgonić ten cholerny ból głowy i wypełnić czarną dziurę w jego pamięci, którą napotykał ilekroć chciał sobie przypomnieć, jak skończył się poprzedni wieczór. Nic. Ostatnie wspomnienia to kolejna szklanka wypełniona bursztynowym płynem przechylana przy pubowym stoliku. Jakiś proszek i potem jedynie błogość, stan totalnego oderwania się od codzienności. Nawet jeżeli w jakimś stopniu zdawał sobie sprawę, że w tym momencie powinien być zmartwiony, że to wszystko wróci z podwójną siłą, kiedy tylko działanie magicznego proszku minie, to w danym momencie liczyła się jedynie błoga nieświadomość. W tamtym momencie Rory nie pamiętał o tym bólu, rozrywającym jego jestestwo na miliony kawałeczków.
Powoli podnosił powieki, chociaż wydawało mu się, że ktoś założył jakieś blokady. Blade promienie słoneczne, skryte za gęstymi obłokami dostały się do środka przez niezasłonięte okno. Kurwa, siarczyste przekleństwo odbiło się zbyt głośnym echem w jego głowie. I to jeszcze przed tym, zanim dotarła do niego dziwność sytuacji, w której się znalazł. Bowiem zamiast obudzić się - tak jak zwykle - w swojej własnej sypialni, czuł przylegającą do jego nagiego torsu sylwetkę. Powoli jego zmysły zaczęły rejestrować poszczególne elementy obecnej sytuacji, jak na przykład spodnie, zaplątane gdzieś w okolicy kostek, młoda kobieta, której praktycznie nagie ciało przylegało do niego, częściowo przykryte skrawkiem materiału, które - jak przepuszczał używając swojej błyskotliwości i dedukcji - posłużyło im za pościel. No i papierośnica, tak daleka od zasięgu jego ręku.
- Kurwa - wyrwało się spomiędzy spierzchniętych, bladych warg, nim zdążył zorientować się, że być może bliżej niezidentyfikowany dźwięk, który wyrwał się z jego klatki piersiowej może obudzić jego towarzyszkę.
Bernice Diggory
Bernice Diggory
Neutralni
▲ 28.10.20 17:18 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
To było... Paniczne. Krew gotowała się w żyłach, z dodatkiem takiej ilości alkoholu, aż kręciło się w głowie. Ciepłe, kobiece dłonie sunęły po męskiej szyi, zamknięte oczy nie ułatwiały przejścia do pokoju, kilkukrotnie plecy mężczyzny służyły za podpórkę ścian. Mijali też jakąś starszą kobietę, która posłała zniesmaczone delikatnie spojrzenie w stronę dwójki, w której zdecydowanie przewodziła inicjatywą bardzo zachłanna w swoich ruchach młoda dziewczyna. Może to dlatego, że on już w tamtym momencie średnio kontaktował. Widziała to doskonale, był już w innym wymiarze, kiedy do niego zagadała. Nie trudno poznać, roześmiane oczka, zdecydowanie za duża otwartość, patrzenie gdzieś w zupełnie nieokreślone miejsce obok. Na haju jak nic. Ale noce dzisiaj zimne, w dodatku prędzej by skisła niż znowu poprosiła o towarzystwo tego wafla Charliego, a Rowan no cóż... Nie zawsze może robić za jej podręczną poduszkę, to w końcu przyjaciel, miała do niego ogrom szacunku. Potrzebowała kogoś. Dzisiaj, zaraz... A rozmowa z tym facetem jakoś przypadła jej do gustu, choć połowa była pijanym bełkotaniem. Na tyle udanym, że zabrała go dzisiaj ze sobą. Może nie do domu, ale w miejsce równie samotne. A mieszanka alkoholu i trawki sprawiała, że nawet nie zauważyła jak bardzo otępiały był. Że sama musiała wciągnąć go do pokoju, zamknąć za nimi drzwi, pchnąć go na łóżko. To ona wspięła się na nie, ona usiadła na jego biodrach, zdjęła koszulę jego i swoją, wymagając tylko odwzajemniania pocałunków, co czuła cały czas.
No prawie cały czas.
Minęło tak niewiele czasu, od kiedy wyprostowała się, by zdjąć biustonosz, a kolejnym pochyleniem się, a on... No cóż. Zamknięte powieki, wyraz twarzy zupełnie nieobecny. Ułożyła dłoń na jego policzku i poklepała raz... Później drugi. - Rory? - spytała dosyć głośno, na co usłyszała mruknięcie, jakby reakcję, ale... Zdecydowanie nieprzytomne. Spał. Usiadła jakoś tak bardziej spokojnie, nadal z trudem oddychając, obserwując miarowo poruszającą się klatkę piersiową. - Nosz kurwa. - Warknęła. Mogłaby w sumie pozbierać się teraz i po prostu wrócić na dół zostawiając go w takim stanie i niech myśli co chce. Ale zepsuł jej humor bardzo. Przeczesała włosy dłonią, zabierając kosmyki z twarzy i ostatecznie zarówno ona jak i jej mózg powiedział - spać. Więc poszła spać, choć sen miała niespokojny. Kilkakrotnie budziła się w nocy, żeby na pewno sprawdzić, czy jakiegoś wstrząsu nie dostał. Tak na wszelki wypadek. Za każdym razem poprawiała też wtedy kołdrę, bo nieszczelne okno wpuszczało do środka mroźne powietrze.
I w końcu usłyszała jakieś tajemnicze słowo. Jakby szum przy uchu, świadczący chyba o używaniu strun głosowych. Naprawdę z trudem się budziła. Poza tym w tym miejscu... Było tak ciepło. Tak ciepło, że jej reakcją było poruszenie się, głębsze i mocniejsze objęcie źródła ciepła, a o intencjach świadczyć mogło, że ramiona poruszyły się w przechłodzonym dreszczu. Ale w końcu pomyślała, że musi się podnieść. Znowu sprawdzić czy nic mu nie jest. Czy nie zacznie zaraz wymiotować od złego przyjęcia. Wydała z siebie koci pomruk i oparła brodę na jego klatce piersiowej. Najpierw zlustrowało go jedno brązowe oczko, a następnie drugie, to bardzej zlepione. - Wstałeś. Jak dobrze. Sprawdzałam w nocy czy nie zszedłeś. - Uśmiechnęła się sennie i znowu się ułożyła, teraz tylko złapała za kraniec pościeli i otuliła się pieżastą kołdrą. - Jeszcze pięć minut.
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 28.10.20 23:48 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
W chwili, kiedy powoli odbierał sygnały od świata zewnętrznego, zaczął pojmować w jak, i co do tego nie miał najmniejszej wątpliwości, żenującej sytuacji się znalazł. W pierwszej chwili nie był nawet pewien, czy pamięta imię młodej kobiety, która teraz leżała przytulona do jego boku. Powoli obrazy, niczym klatki z uszkodzonej taśmy filmowej, zaczęły pojawiać się w jego głowie. Nadal panował tam chaos, którego w tym momencie - głównie przez pulsujący ból w skroniach- nie miał zamiaru porządkować. W tym momencie zabiłby za papierosa i szklankę wody.
I znowu jego spojrzenie uciekło w stronę papierośnicy, której nie mógł dosięgnąć, bez wyślizgnięcia się z objęć drobnej brunetki, która przypominała mu teraz śpiące kocie. Leniwie przeciągające się, niezbyt zadowolone z tego, że trzeba było wrócić do teraźniejszości. I naprawdę - on także nie chciał do niej wracać. Bo to oznaczało, że będzie musiał zmierzyć się z luką w pamięci, powrotem do monotonnej codzienności, w której zmienia się niewiele. A przede wszystkim z nieustającym poczuciem winy. Jednakże to nie problem dla obecnego Rory'ego. Nie, to zmartwienie Rory'ego z przyszłości za dziesięć minut. Może piętnaście?
Spojrzenie jasnych, niebieskich oczu przeniosło się na twarz dziewczyny, która teraz opierała brodę o jego klatkę piersiową. Fakt, było to przyjemne, czuć ciepło drugiej osoby na swojej skórze, kiedy zimowe powietrze dostawało się do pokoju przez prawdopodobnie niezbyt szczelne okna. Niemniej jednak nie mógł odmówić tej sytuacji niezręczności. Przecież nawet nie był pewien, czy pamięta jej imię. Był już nieźle wstawiony, kiedy zaczęli rozmawiać - to było bardziej niż pewne.
- A tak, dzięki - mruknął, usilnie próbując ukryć zakłopotanie, które przebijało się przez grubą skorupę, za którą zwykle się chował. Jeszcze chwilę leżał w tej niezręcznej ciszy, ostatecznie postanawiając podnieść się z łóżka, przy okazji podciągając spodnie. I pierwsze co zrobił to oczywiście sięgnął po papierośnicę. Wyciągnął z niej jednego papierosa i wykonał swój zwyczajowy rytuał, przejechał papierosem od jednego kącika ust do drugiego, jakby szukał idealnego miejsca, po czym znalazł gdzieś zapalniczkę. - Palisz? - wychrypiał, kiedy już usiadł na jakimś skrzypiącym, drewnianym krześle i pochylił się do przodu, opierając łokcie o kolana. Zaciągnął się z błogością. Chociaż na moment czuł rozluźnienie.
Bernice Diggory
Bernice Diggory
Neutralni
▲ 31.10.20 18:57 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
On sobie dzisiaj naprawdę u niej grabił i wolałaby, żeby tego nie robił, bo chciała chociaż spróbować zacząć dzień pozytywnie. Na razie nie dość, że wczoraj zasnął sobie w najlepsze, zostawiając ją i jej biedne libido samej sobie, to teraz ledwie przymknęła oczy i zaczęła znowu zatapiać się we śnie, to jej ciepła, żywa poduszka postanowiła zostawić ją, nie zważając na fakt, że dziewczyna uderzyła policzkiem o poduszkę, wydając z siebie naprawdę niezadowolony pomruk. Tak niezadowolony, że prawie brzmiał niebezpiecznie. Miał całe to szczęście, że wygrzał miejsce w pościeli, więc Diggory okryła szczupłe ramiona pościelą i nie marzła aż tak bardzo. Nie mogła już niestety zasnąć. Mlasnęła natomiast, czując coraz większą suchość w gardle, zapewne od ilości spalonych wczoraj papierosów. Dużo ich było. I chyba nie każdy był tylko papierosem. Otworzyła najpierw jedno oko, później drugie, znowu zaczynając od tego, które mniej się zlepiło podczas snu. Oparła policzek na dłoni, ramię na poduszce i spojrzała na mężczyznę przenikliwie. Nie był tak wesoły jak wczoraj, więc jej teoria o innym wymiarze wyglądała na bardzo prawdopodobną. Przeszła do spokojnego lustrowania jego zachowania. Zmarszczka na czole, szybkie doprowadzenie się do jakiegoś w miarę godnego stanu i to bardzo szybkie sięgnięcie po papierosa... - Nie codziennie, ale tak. - Wyciągnęła dłoń po jednego, który jej zaproponował po czym sama usiadła, pozwalając, by kołdra opadła jej w okolice bioder. Nie, nie czuła się skrępowana, nie po takim wieczorze. Chociaż zerkała na niego kątem oka, próbując zaobserwować reakcję.
- Nie przejmuj się. - powiedziała spokojnie, zabierając od niego zapalniczkę i sama odpaliła sobie papierosa, mimo że preferowała różdżkę. Chciała go przekonać, że nie będzie go oceniała po tym, że stało się coś, co pewnie nie do końca odpowiadało jego standardowym zachowaniom. - Nie odwaliłeś jakoś mocno. Z ciekawości... Jarałeś szczeźnik? - Zaciągnęła się petem, czując jak chmura powoli, delikatnie wypełnia jej płuca, wcale nie pomagając na uporczywą suchość.
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 04.11.20 19:09 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
Przy natłoku kotłujących się myśli i pojawiających się wyrzutów sumienia, gdzieś zgubił swoje zainteresowanie jej obecnym samopoczuciem. Obecnie interesował go pulsujący w skroniach ból głowy, który pojawiał się przy nawet najmniejszym wykonanym przez niego ruchu albo nawet najcichszym dźwięku, który do docierał do jego uszu. A jak na złość, nieznośny głos rozbrzmiewający w jego głosie zaczął swoją protekcjonalną tyradę. W końcu nie tak powinien zachowywać się odpowiedzialny ojciec, który nie mógł zrzucić ciężaru rodzicielstwa na drugiego rodzica, prawda?
Prawda, wraz z tym, jak toksyczne substancje opuszczały jego organizm, on wracał do swojej skorupy. Bo za każdym razem, kiedy alkohol lub inne bliżej niezidentyfikowane używki, Rory wesołym krokiem wychodził poza mury wzniesionej przez siebie twierdzy. No dobra, przynajmniej wychylał się nieco i przez krótki moment przypominał siebie sprzed kilku lat, kiedy jeszcze miał w sobie siłę i motywację, aby próbować zmienić ten świat. Teraz, kiedy - jak on sam uważał - zdrowy rozsądek wracał do głosu, nie przytłoczony iluzją przeszłości, wracał do beznadziejnego aczkolwiek bardzo trafnego spostrzeżenia, że nie ma co zmieniać tego świata, bo ostatecznie i tak będzie wracał do tej samej, zepsutej formy. Bo co dało pokonanie Grindelwalda, kiedy zaledwie trzydzieści lat później znajduje się kolejny maniak, który znowu chce wywrócić wszystko do góry nogami. Idąc tym tropem, Rory podobnie wracał do swojego ponurego, obecnego ja. Tego, które opiera się o krzesło, paląc papierosy i po prostu rzuca surowe spojrzenia, bez pijackiego uśmiechu majaczącego na jego twarzy.
Podał jej papierośnicę wraz z zapalniczką, którą zawsze miał przy sobie. Z jego klatki piersiowej wyrwało się jedynie mruknięcie, które miało być odpowiedzią na jej zapewnienie, próbę przekonania go, że ostatnia noc nie była pomyłką. - Całkiem możliwe - stwierdził po chwili zastanowienia. Podarł dłonią czoło, jakby może to jakoś miało odgonić dolegliwości. Rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu dzbanka z wodą, albo chociaż jakiegoś naczynia, które mogłoby posłużyć za puchar. Czuł zakłopotanie, bo gdzieś tam - mimo zapewnień - wiedział, że powinien przeprosić ją za swoje zachowanie. A jednocześnie był tak bardzo niezręczny podczas podobnych sytuacji. - Słuchaj, ja, normalnie nie robię takich rzeczy - trochę kłamstwo, bo regularnie co tydzień maksymalnie dwa zalewał się w trupa, kiedy mała Penelope zostawała pod opieka kogoś z rodziny. No, ale trzeba było się wybielić, prawda?
Bernice Diggory
Bernice Diggory
Neutralni
▲ 15.11.20 0:20 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
Jej włosy były prawdziwą bombą. Odstawały na wszystkie strony, zupełnie jakby miały w sobie jakieś własne życie, jednak było w tym coś pełnego uroku. Były lekkie, skręcały się na końcach w małe spiralki. Policzki dziewczyny pąsowiały od chłodu pomieszczenia, a skóra pokryła się delikatną powłoczką małych, spiętych kropeczek, odznaczających się na lekko opalonej karnacji. Po krótkim spojrzeniu na jej brzuch, można było stwierdzić, że pomagała swojej sylwetce wyglądać dobrze. Dwa rysujące się delikatnie mięśnie były już całkiem widoczne na płaskim, szczupłym brzuchu i kierowały się prosto do krzywizny kobiecych kształtów, tuż pod lekko wystającymi obojczykami. Ale nawet dla ogromnego konesera kobiet, największą uwagę przyciągały oczy - ogromne, w kolorze czarnej kawy, ozdobione wachlarzem ciemnych rzęs, choć miały w sobie bystrość i zacięcie, wystarczyła jedna mała myśl ze strony ich właścicielki i mogły jawić się jako niewinne, sarnie, biedne, zagubione. Pewnie były jej największą bronią, gdyby tylko chciała użyć ich w odpowiedni sposób. Mogłaby zrobić to teraz i jedną małą sugestią rozbić Rory'ego na kawałeczki, ale nie była z tych podstępnych szuj, które bawią się reakcją faceta tylko po to, by zobaczyć go rozbitego. Bawiła się i była sobą. I nie próbowała tego ukrywać.
Mruknęła pod nosem, wypuszczając jednocześnie obłoczek dymu z płuc. Kiwnęła głową sugestywnie, a na ustach pojawił się uśmieszek, w towarzystwie nieznacznie kpiących oczu. - To wiele wyjaśnia. - Ton nadal wyrozumiały, choć tutaj dało się już wyczuć nutkę zaczepnej złośliwości. W końcu szczeźnik utrudnia pewne sprawy, a w tym przypadku - jej interesy. Oparła głowę o ścianę, przyciskając swoje ciemne włosy doń, sprawiając, że spłaszczyły się zabawnie, odbierając jej nawet kilka centymetrów wzrostu. - Co Ty nie powiesz. - Tuż po skończeniu tego zdania, zamknęła usta na bibułce papierosa, zaciągając się nim. Dała sygnał, że widać po nim ile ma w takich sprawach doświadczenia. Niewiele zapewne. Choć na chwilę przesunęła wzrok na pościel, to jednak szybko wróciła nim, wgapiając się teraz w mężczyznę i to, jak jego skóra reaguje na chłód, na który postanowił się wystawić. Zupełnie niepotrzebnie. - Jestem dorosła. - Zaczęła. - Podejrzewam, że to najbardziej Cię interesowało. Ostatecznie też się nie przespaliśmy ze sobą, więc nie masz co się martwić o przypadkowe zajście. I nikomu o tym nie powiem. - Nie bez powodu wybrała taką kolejność mówienia tego. On jej powiedział kilka rzeczy o sobie na wczorajszym haju.
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 08.12.20 15:14 | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]
Trudno stwierdzić, czy spojrzenie niewinnych, sarnich oczu rozbiłoby Rory'ego. I to nie dlatego, że tak bardzo różnił się od innych mężczyzn, och nie. Wręcz przeciwnie; był jednym z książkowych przykładów przedstawiciela gatunku męskiego. Jego sekret polegał na tym, że przez cały czas był rozbity. Każdego dnia niezmiennie od śmierci żony. Przez co często jego jasne, przypominające lodowe bryły oczy, patrzyły na świat w sposób obojętny, może nawet apatyczny. W momencie, w którym ona bawiła się i korzystała z życia, Rory z trudem znajdował powody, dla których powinien wstać z łóżka. Właściwie wszystko sprowadzało się do jednego, nazywała się Penelope. Jedyna istota na świecie, która potrafiła sprawić, że na ściągniętych w ponurym grymasie ustach pojawiał się niczym nie wymuszony, szczery uśmiech. Niemalże radosny.
Doskonale widział wszelkie atuty kobiecego ciała, jakim mogła pochwalić się Bernice. Widział, dlaczego mógł zainteresować się nią wczorajszego wieczoru. Jednakże, w obecnym stanie - kiedy odebrano mu to, co w życiu uważał za najcenniejsze - mogłaby przed nim stać nawet najpiękniejsza kobieta na świecie, ale tak długo, jak nie była nią, w jego oczach nie miał pojawić się zachwyt, na jego ustach nie miał zakwitnąć przyjemny, błogi uśmiech. Jak źle to nie zabrzmiało, Bernie podobnie jak inne kobiety, które przewinęły się przez łóżko Rory'ego, były jedynie sposobem na odreagowanie i zaspokojenie potrzeb, które nadal posiadał.
Zimno zaczęło tańczyć na nagim torsie Rory'ego, dobitnie dając o sobie znać. Niemniej jednak, Clearwater jak na prawdziwego mężczyznę przystało, wydawał się niewzruszony otulającym go chłodem, który jakoś pasował do otoczki jego osoby; chłodne spojrzenie, blada skóra, blade usta. Jedynie ciemne włosy, obecnie będące w nieładzie, kontrastowały z resztą jego ciała. Jego usta pozostawały zasznurowane, jedynym komentarzem dla nutki złośliwości uwikłanej w jej słowa, była uniesiona sugestywnie brew. Ile on miał lat, aby bawić się w podobne zaczepki? - Dzięki, doceniam - cała wdzięczność zaklęta w dwa słowa, cóż za hojność. Właściwie to nawet nie wiedział, komu mogłaby cokolwiek powiedzieć. Teraz, kiedy jego reputacja miała jeszcze mniejsze znaczenie, raczej nie przejmował się tym, komu mogłaby przekazać jego słowa. Ulżyło mu jedynie, kiedy rozwiała jego obawy o chociażby pomyśle przespania się z nieletnią. - Wygląda na to, że powinienem być ci wdzięczny za ostatni wieczór - pojawił się nawet marny okruch żartu. Jeszcze raz będzie musiał wydusić z siebie słowo dziękuję, to albo się nim zakrztusi albo będzie wypadało zaprosić ją na kawę.
Sponsored content
▲ | Re: Noce i dnie [Bernice & Rory]