:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna :: Lodziarnia Fortescue
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 25.10.20 15:54 | Stolik II


Stolik II

Luther Allcot
Luther Allcot
Zakon Feniksa
▲ 22.11.20 18:38 | Re: Stolik II
10 lipca 1978


Lutherowi od ukończenia Hogwartu nie było dane spędzić w spokoju wakacji. Najpierw długie szkolenie na aurora, a następnie ciągła praca. Teoretycznie jako nauczyciel mógł mieć teraz wolny czas, ale tak nie było.  Zawsze na wakacje znalazła się dla niego jakaś praca. W te wakacje nie było inaczej. Dostając list od ucznia już wiedział, że to koniec jego wakacji. Otworzył kopertę i przeczytał jego zawartość. Albert Harsvad, pierwszy do wplątania się w kłopoty. Po samym stylu pisania się domyślił kto był zdolny do takich pomysłów. W pierwszej kolejności to chciał to zignorować, ale przypomniał sobie ile razy uczeń niechcący coś podpalił lub niemalże się zabił. Zignorowanie go byłoby zwyczajnie nieodpowiedzialne. Myślał czy nie wysłać sam list do Dumbledora, by on się jak zwykle zajął, ale to by było chamskie. W dodatku były teraz poważniejsze problemy. Nie żeby jakoś umniejszał tej sytuacji. Odpisał uczniowi, że zaprasza go na lody gdzie będą mogli porozmawiać na  ten temat. Nie zamierzał mu dawać od razu odpowiedzi bez znajomości całej sytuacji. Jak dobrze pamiętał chłopak nie miał cudownej relacji z swoimi rodzicami i założył z góry, że nic im nie powiedział. To było akurat ważne, bo Luther mógł mieć przez to masę problemów.  
Ubrał się bardzo luźno jak na wakacje przystało. W szkole czuł obowiązek eleganckich ubrań, krawatów i idealnie czystych butów. Teraz po pierwsze było za gorąco, a po drugie były wakacje w które chciał odpocząć. Na miejscu zjawił się wcześniej zamawiając już sobie lody do których miał słabość. Gdy uczeń zjawił się na miejscu ten zdążył zjeść swoją porcję lodów. Mógł bez żadnych oporów zamówić kolejną porcję. Wstał oczywiście do niego i jak przystało podał mu rękę na  powitanie.
- Dziękuję ci punktualność - zaczął rozmowę stając przy ladzie - proszę wybierz sobie cokolwiek na co masz ochotę.
Cierpliwie czekał aż chłopak się zdecyduje się na coś. Sam zamówił dokładnie te same miętowe lody tylko z potrójną polewą, miał do niej słabość. Po tym mogli usiąść przy stoliku. Luther nie był szczególnie skrępowany tym spotkaniem, bo jednak chodziło tutaj o nauczanie nie wyznawanie miłości na przykład. Miał świadomość, że przecież wcale się nie musi na to pogodzić, ale nie zamierzał ignorować swojego ucznia.  Oddanie pracy było silniejsze od niego.
- Pozwolisz, że przejdę prosto do sedna naszego spotkania. Przyznam, że zdziwiłem się listem od ucznia, ale absolutnie nie dziwi mnie fakt, że jest od ciebie. Twoja prośba i czym obecnie jesteś zainteresowany, dobrze odzwierciedla twój temperament. Nie mam tutaj absolutnie nic złego na myśli, cieszy mnie twoja chęć zdobywania wiedzy niepokoi mnie raczej twoja metodyka, tak bym to ujął. Dobrze, że do mnie napisałeś. Muszę jednak zapytać o to mimo świadomości, że mogłoby to być dla ciebie niewygodne. Czy twoi rodzice o tym wiedzą? - przerwał gdy ich zamówienie było gotowe. Zostawił to pytanie zajadając się lodami. Liczył, że nie spłoszy go tym pytaniem.
Veritaserum
avatar
▲ 29.11.20 3:51 | Re: Stolik II
Albert Harsvad nie potrafił ukryć zdziwienia, kiedy dostał list od profesora Allcota, który zapraszał go na wspólne spotkanie w Lodziarni Fortescue. Prawdę powiedziawszy nastolatek był przekonany, że nauczyciel nie odpowie na jego list i być może nawet od razu zawiadomi o całej sytuacji jego rodziców, lub co gorsza - samego dyrektora Hogwartu. Szczęśliwie jak na razie wszystko układało się po jego myśli - chyba. Dalej nie miał pojęcia, jak przebiegnie rozmowa z nauczycielem. Allcot zawsze wydawał mu się w porządku, ale jednak i tak był profesorem. Mógł zacząć zadawać niewygodne pytania pod tytułem, Dlaczego tak naprawdę potrzebujesz dodatkowych lekcji z obrony przed czarną magią, a naprawdę nie miał ochoty na nie szczerze odpowiedzieć.
Chłopak wszedł do kawiarni i zauważył, że mężczyzna, z którym był tutaj umówiony, już siedział przy stoliku.
- Dzień dobry - przywitał się z czarodziejem, a w jego głosie dało się słychać udawaną pewność siebie - Nie, dziękuję... Nie mam ochoty.
Zdecydowanie wolał przejść od razu do konkretów. Chłopak zmarszczył brwi na widok deseru nauczyciela.
- Nie chce być nieuprzejmy, ale to chyba za dużo cukru, jak na pana wiek - wypalił nie myśląc o konsekwencjach swoich słów. Tak naprawdę nigdy nie myślał o nich. No i miał rację. Profesor Allcot miał już ile? Pewnie nieco ponad sześćdziesiątkę. Przy takiej ilości przeżytych lat należało się już pilnować z cukrem. Oho. Zaczynały się nieprzyjemne tematy.
- Moja metodyka? - zapytał, nie do końca rozumiejąc co czarodziej ma na myśli. Co było nie tak z jego metodyką? Może i czasem miał dość... Niekonwencjonalne metody przyswajania wiadomości i nauki, ale już bez przesady. W poprzednim roku szkolnym na lekcjach obrony jedyne co strasznego zrobił, to podpalił ławkę. I to nie do końca specjalnie - Co ma pan profesor na myśli? Jeśli chodzi o tamten pożar, to już tłumaczyłem, że nie był on wywołany umyślnie i naprawdę nie miałem nic do tamtej ławki, ani ucznia, który w niej siedział.
Świetnie. Pytanie o rodziców. Tego mu było trzeba. Zawahał się, nie do końca pewny, jaka będzie najlepsza odpowiedź i ile prawdy w niej przemycić.
- Nie do końca - wyznał po chwili milczenia, unikając wzroku drugiego czarodzieja - Oni... Im nie spodobałoby się, gdyby dowiedzieli się, że proszę pana o korepetycje podczas wakacji. Po pierwsze wkurzyliby się, że zawracam panu głowę w czasie pańskiego urlopu, a po drugie... oni nie rozumieją, że można prosić o pomoc w nauce. No wie pan. Zawsze wtedy gadają: skoro miałeś to na lekcji, to czego nie rozumiesz? - powiedział i nie mógł się powstrzymać od wywrócenia oczami.
Luther Allcot
Luther Allcot
Zakon Feniksa
▲ 30.11.20 9:57 | Re: Stolik II
Luthera zamurowało. Mały gnojek miał czelność mu wypominać ilość spożywanego cukru. Jak mu się ciśnienie podniosło. Lata bycia pedagogiem, doskonalenie swojej cierpliwości uciekły z niego. To już nie był spokojny pan profesor Allcot, już dawno go tutaj nie było. W tym wieku? W TYM WIEKU? Czy on mu cokolwiek sugerował? Czy on w ogóle był świadomy ile Luther miał lat?! No nie mógł tego zcierpieć. No nie mógł mu odpuścić tego. Sugerować mu, że jest stary i dlatego powinien się pilnować z cukrem? Oh nie, nie i koniec. Skończyło się.
- Chcesz mi więc powiedzieć, że piszesz do mnie list w wakacje na temat korepetycji. Nie mówisz o tym rodzicom, bo mają swoje pewne powody do tego. Sugerujesz mi, że jestem stary i wypominasz ilość spożywanego cukru. Na dodatek siedzisz teraz i jeszcze oczami przewracasz? - powiedział spokojnie. Chociaż był zirytowany to się opanował i zachował spokój. Nie mógł pokazać po sobie, że komentarz na temat jego ulubionych lodów go w jakimś stopniu ruszył. Tak jak szybko się zdenerwował to już mu powoli przechodziło. Ciężko go było zirytować, a jak się komuś udało to szybko mu przechodziło.   Już był spokojny, a może bardziej zmartwiony. Wspomnienie o tej nieszczęsnej ławce serio nie pomogło. Luther nie miał wyjścia, a rzeczywiście udzielić mu korepetycji. Mógł go jednak pomęczyć chwilę, prawda? Bez żadnych oporów zamówił sobie kolejne lody. Nie przejmował się (później się obejrzy w lustrze czy nie przytył).
- Podaj mi jeden rozsądny powód dlaczego teraz nie powinienem pokazać twojego listu Dumbledorowi.
Nie no Luther się zgrywał. Nie zamierzał truć dupy Albusowi takimi głupotami. Mógł się sam tym zająć, byle ten dzieciak sobie krzywdy nie zrobił. Był gotowy mu pomóc, bo nie miał nic lepszego do roboty. Nie planował nigdzie wyjechać, bo obecna sytuacja na to nie pozwalała poza tym nie lubił. Zawsze mógł dostać list od ucznia, który się porywał z motyką na słońce.
- Żeby było sprawiedliwie powinienem teraz każdemu z uczniów udzielić korepetycji. Zdajesz sobie z tego sprawę?
Uśmiechnął się słabo. Był ciekawy czy Albert się skapnie, że Luther się już jedynie zgrywał z nim. Za ten cukier nie zamierzał mu odpuścić. Zaśmiał się pod nosem, ale się uspokoił szybko, by wrócić do jedzenia lodów.
- Nie masz na pewno ochoty na lody? Możemy gdzieś indziej skoczyć coś zjeść jakbyś był głodny.
Veritaserum
avatar
▲ 09.12.20 3:08 | Re: Stolik II
Albert uświadomił sobie, że powiedział o słowo za dużo, gdy tylko profesor Allcot zabrał głos.
Tak naprawdę nie wiedział co odpowiedzieć, więc tylko skinął głową i cicho powiedział.
- Tak. Dokładnie tak - zaraz jednak zorientował się, że nauczyciel pewnie nie będzie zachwycony taką odpowiedzią, więc pośpiesznie dodał - To nie tak, że chciałem pana profesora obrazić, czy coś. Naprawdę. Po prostu moja ciocia też już dobiega do sześćdziesiątki, a jest żywieniowym świrem i ciągle gada jaki to cukier jest niezdrowy dla ludzi w średnim wieku. No i mleko. Czy wiedział pan profesor, że im starszy człowiek, tym trudniej może mu przyswajać tę, no laktokę? Nie! Laktozę. Trudniej przyswajać mu laktozę. A lody to jednak mleko i cukier... Mam nadzieję, że nie wyrwałem pana profesora z wakacyjnych planów?
To ostatnie dodał na szybko z nadzieją, że jeszcze jakoś uda mu się zmienić temat, a sam czarodziej nie wkurzy się za ten niezwykle durny monolog, który właśnie uskutecznił.
Widocznie jednak mężczyzna zamierzał zjeść kolejną porcję deseru, który zamówił tuż zanim Albert na nowo zabrał głos.
Podaj mi jeden rozsądny powód dlaczego teraz nie powinienem pokazać twojego listu Dumbledorowi.
Hah... Dobre pytanie. Bo zależało mu na uniknięciu rozgłosu? Bo nie mógł sobie pozwolić na to, by jego wybryk doszedł do uszu ojca? Bo musiał pokazać co niektórym, że potrafi wykonać dane mu zadanie.
- Profesor Dumbledore jest niezwykle zajętym człowiekiem - dodał po chwili tępego wpatrywania się w ścianę za Allcotem - Nie wiem, czy chciałbym aby musiał zajmować się sprawą mojego listu, tylko dlatego, że jakiś uczeń ma problemy z przedmiotem i potrzebuje korkóa.
Nastolatek absolutnie nie wyczuł, że nauczyciel z nim się droczy. Ani przy tej wypowiedzi, ani prz kolejnej.
- Naprawdę? - zapytał mocno zdziwiony - Nie miałem pojęcia. Jeśli to pomoże to jestem gotowy zapłacić...
Niech to. Niech to. Niech to. Sytuacja znowu wymykała mu się spod kontroli.
- Nie dziękuję. Naprawdę nie mam na nie ochoty. Zostańmy tu... - nagle, chyba tylko po to, aby zrobiło się jeszcze mniej przyjemnie, zobaczył kątem oka sylwetkę swojego starszego brata. Świetnie - Albo nie.
Jednak chodźmy. Albo jednak zostańmy. Tak zostańmy. To co pan profesor mówił o tych Czerwonych Kapturkach? Może jednak wezmę sobie kakao. Zaraz wracam
- rzucił i podszedł do lady, aby w spokoju zamówić napój i zastanowić się co dalej. Udawał, że wcale nie widzi brata. Czy Allcot uznał jego zachowanie za bardzo podejrzane? Tak... Pewnie tak. Eh... Dlaczego obrony nie mógł uczyć jakiś mniej lotny czarodziej? Byłoby mu zdecydowanie łatwiej.
Luther Allcot
Luther Allcot
Zakon Feniksa
▲ 09.12.20 23:10 | Re: Stolik II
Dobiega do sześćdziesiątki? Ile mu się wydaje, że Luther ma lat?  To już było przykre. Oj siadło mu to na ego. Luter nie wiedział czemu aż tak bardzo bolało go pomylenie przez ucznia jego wieku, ale bolało.
Miał rację na temat Dumdledora, a więc jakieś resztki rozumu zachował. Nie zauważył, że Luther się jedynie  z nim zgrywa. Zaczęło się to wymykać spod kontroli i  Albert się zaczął robić coraz bardziej podenerwowany. Lutherowi się zrobiło głupio, bo jednak to on wywołał to. Dzieciak mu mógł jednak nie wypominać wieku, najwidoczniej  to czuły punkt. Nie jest stary, prawda? No nie, był jeszcze młody. Jakby chciał komuś wypominać wiek  to Albusowi. Sześćdziesiąt, dobrego sobie.
Nie odezwał się słowem jak wstał zamówić swoje kakao. Po chwili zorientował się, że z nimi był też jego starszy brat. Z jakiegoś powodu Albert nie przywitał się z nim. Uczył go, ale nie pamięta żeby sprawiał jakieś szczególne problemy. Albert się jednak zrobił jeszcze bardziej nerwowy w jego obecności. Luther nic nie wspominał o czerwonych kapturkach, ale chyba powinien.
- Mówiłem, że mam przydatne książki do nauki o czerwonych kapturkach. Mam je w swoim mieszkaniu, jest niedaleko jeśli chcesz możemy się za chwilę tam udać.
Kątem oka spojrzał na jego brata. Liczył na to, że Albert zrozumie, że Luther zauważył, że coś jest na rzeczy.
Nie był pewien czy posprzątał swoje małe mieszkanko. Bywał tam ostatnio coraz rzadziej. Było mu potrzebne jedynie na wakacje chociaż spokojnie mógł się zatrzymać w Hogwarcie. Łatwiej mu się poruszało po mieście w ten sposób. No i tak jakoś bez tłumu uczniów było pusto tam. No, a on miał jakieś tam życie. Czasem spotykał się z aurorami z którymi pracował. Lubił męczyć ministerstwo swoją osobą. Oczywiście do tego nie można było zapomnieć o jedzeniu ogromnej ilości lodów.    
- Musielibyśmy zacząć od książek, a dopiero później przejść do praktyki, to jak? Słuchaj, droczyłem się tylko z tobą,  od początku zamierzałem ci pomóc, trochę się zgrywałem za ten komentarz o jedzeniu. Wiesz, że nie mam nawet pięćdziesięciu lat?
Myślał, że dłużej  wytrzyma z zgrywaniem się,  ale nie chciał stresować go. Atmosfera się zrobiła tak gęsta, że dałoby się ją obecnie ciąć nożem. Będzie musiał o to zapytać. Dobrze, że się zgodził na te spotkanie.
Sponsored content
▲ | Re: Stolik II