:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna :: Lodziarnia Fortescue
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 25.10.20 15:43 | Wejście


Wejście

Darwin Ollivander
Darwin Ollivander
▲ 02.12.20 19:36 | Re: Wejście
26.07.'78r.
Tego dnia, jak każdego innego, Darwin asystował w sklepie. Dzisiaj miał to szczęście, że jego dziadek postanowił zostać w domu, a więc pracował razem z ojcem. Mężczyzna nigdy by nie pomyślał, że może tak dobrze dogadywać się ze swoim tatą. Patrząc na jego młodość nasuwa się śmiałe stwierdzenie, że tych dwoje ludzi nie przepada za sobą, mają dwa odmienne charaktery i dwa różne spojrzenia na rzeczywistość. Już nawet nie warto wspominać o okresie kiedy wrócił do domu po trzyletniej nieobecności. Ojciec nie chciał nawet na niego patrzeć. Jednak kiedy zaczęli - bo musieli - spędzać wspólnie czas siedząc w pracowni, ucząc Darwina podstaw, doszło do wielu sytuacji, w których na nowo wybudziła się ich więź. I choć wciąż można wyczuć uraz o ten wybryk, teraz jest o wiele lepiej. W czasie wakacji mógł nawet wychodzić godzinę wcześniej, oczywiście, kiedy dziadek nie patrzy - tu o jakiejkolwiek więzi nie ma mowy, wręcz przeciwnie - czysta niechęć, no, ale nie można mieć wszystkiego.
I tym razem skorzystał z okazji i wyszedł wcześniej. Zazwyczaj po pracy szedł się rozerwać. Częściej samotnie, chodząc do galerii sztuki lub na uliczne pokazy grajków. Jednak nie brakowało mu też towarzystwa. Oczywiście, na sonorusie też już się pokręcił - niejednokrotnie. Kupił sobie nawet pamiątki po tym wydarzeniu. Jednak dziś czuł się bardziej zmęczony. Postanowił więc załatwić najpilniejsze rzeczy jakie musiał na pokątnej. Zaskakująco dużo ma się obowiązków jako dorosła osoba. Najgorzej kiedy jest się dorosłym, jednak w środku wciąż pozostało się dzieckiem. Czy Darwin był jedną z takich osób? Czasami. Nie zabił w sobie wewnętrznego dzieciaka, jednak też nie zawsze pozwalał mu "wyłazić na powierzchnię". Robił to tylko wśród przyjaciół i rodziny. Był wtedy najbardziej denerwującym czarodziejem w tym mieście. Prawdopodobnie.
Swoje sprawunki ogarniał ponad godzinę. Uznał, że jego ostatnim przystankiem będzie lodziarnia. Postanowił wziąć sobie lody na wynos, zrobi sobie jeszcze krótki spacer. Z impetem wyszedł ze sklepu, nie patrzył przed siebie, gdyż uwagę skupił na Albercie - swoim puszku pigmejskim -, który przywiedziony zapachem lodów wyszedł z jego kieszeni. Tym sposobem w ostatniej chwili zauważył Severusa, na którego prawie wszedł. Aby lody nie pobrudziły chłopaka zrobił dziwny ruch ręką i te wylądowały na bruku tuż obok ich butów.
- Czasami nie mogę uwierzyć w to co mi się przydarza. - powiedział marszcząc brwi i przyglądając się porcji przysmaku, który był teraz zlizywany przez jego pupila. Westchnął i spojrzał na znajomego. - Witam cię, Severusie. Dawno się nie widzieliśmy. Jak ci się życie układa?
Snape'a poznał przypadkiem, ot ludzie pracujący na tej samej ulicy, więc koleją rzeczy w jakiś sposób się znają. Poza paroma pogawędkami nigdy jakoś specjalnie nie poświęcali sobie uwagi. Stąd też Darwin nie zachowywał się przy nim sztywno - jak przy każdym nowopoznanym człowieku -, ale też nigdy nie zachowywał się przy nim swobodnie, jak przy kimś bliskim. Może to się kiedyś zmieni.

@Severus Snape