:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 25.10.20 1:01 | Sklep ze słodyczami Sugarpluma



Sklep ze słodyczami Sugarpluma

Jeśli nie wśród dorosłych, to z pewnością w gronie ich pociech pan Sugarplum zapewnił sobie niebywałą wręcz sławę najlepszego wytwórcy słodkości w mieście. Przyciągająca oko fuksjowa wystawa hipnotyzuje wręcz bogactwem kolorów, kształtów i smaków wyrobów. Najpopularniejszym z nich, oraz tym którego półka rzuca się pierwsza w oczy po wejściu jest kolekcja czekoladowych żab zawierających kolekcjonerskie karty wielkich czarodziejów. U Sugarplum’a znajdzie się jednak również coś dla miłośników bardziej wykwintnych smaków jak kociołkowe pieguski czy likworowe pałeczki. Im dłużej przebywa się wewnątrz sklepu tym mniejszą ochotę ma się na opuszczenie go. Zręcznie poruszający się między klientami pracownicy oferują darmowe próbki nowych smakołyków, czy też pomoc w komponowaniu kosza ze słodyczami na specjalną okazję.
Cyril Woodward
Cyril Woodward
Neutralni
▲ 03.11.20 21:45 | Re: Sklep ze słodyczami Sugarpluma
21.07.1978

Szum, gwar i tłok – kolaż tłumu, mieszanka twarzy, dźwięków i barw namolnie drażniących zmysły. Kompozycja wyrażonej dziesiątkami – setkami sposobów obojętności, zaszycia się w zawiłościach własnych, odrębnych spraw. Podłużna larwa o niezliczonych odnóżach, sunąca przez wydrążony korytarz w kamiennym podłożu miasta, rozlewająca swoje plastyczne cielsko na każde, nawet najwęższe przejście. Bezmyślna, jednak skuteczna potęga, dzierżona w chaotycznym rytmie uderzeń o grzbiet chodnika. Samotność w gęstym, wszechobecnym kokonie pośpiechu.
Ulica Pokątna nie poddawała się chętnie erozji czasu. Zawsze pstrokata, pełna przepychu i szyldów zwodzących oczy – mieszcząca, na przestrzeni lat, niepoliczone istnienia obywateli, wstrzykniętych w jej brukowaną tętnicę. Kryjąca w każdej z osobliwych kamienic bogactwo asortymentów i usług, jakie nie sposób posądzić jest o znużenie.
Obraz odciśnięty wyraźnie pod płatkami powiek, nić wspomnień, rozplatająca się od wczesnego dzieciństwa i kurczliwego ściśnięcia matczynej dłoni. Mimo to, błękit spojrzenia sprzeciwiał się niewzruszeniu obycia; wodził z zaciekawieniem po okolicznych szczegółach. Podziwiał widok, przefiltrowany przez sito potencjalnych klientów.
Dłoń zatrzymała się na mosiężnej klamce, wiodącej do środka sklepu z magicznymi słodkościami. Decyzja o charakterze impulsu i prędkie zanurzenie się w środku, przyjemny zapach, przenikający razem z najbliższą grupą oddechów. Ostatnie, sprzedane przedmioty wymagały uczczenia – uczciwego i noszącego przebłyski beztroskiej, niemal dziecięcej radości. Uczciwość. Dobroć i przykład.
Bezgłośny rechot ironii. Kołysząca się na obrzeżach umysłu prawda. Prawda cię nie wyzwoli. Prawda cię zrani i zniszczy. Jest jak żyletki. Jak ostre odłamki szkła.
Prawda dziś nie istnieje.
Chłodny powiew przeczucia. Zatrzymanie wędrówki po jednej z alejek sklepu. Uwaga odruchowo spoczęła na określonej postaci. Było zbyt późno, nie mógł jej już wyminąć. A może nie chciał? Merlinie, to bez znaczenia. Rozpierzchło się dawno temu.
O, proszę – wargi rozchyliły się momentalnie w uśmieszek. Nieszkodliwie drażniący odruch, kwaśna sympatia, która ostała się pod warstwami dystansu i utracenia kontaktu. – Najnudniejsza z klientek – kolejna, konieczna dawka uszczypliwości, bez niej nie byłby sobą. Przypomnienie, że nadal pamiętał o istnieniu jedynych, słodkich przekąsek, wpisujących się w jej upodobania. Nie roztrząsał samego zbiegu przypadku. Świat jest więzieniem – jest zatem ograniczony.
Marlene McKinnon
Marlene McKinnon
Neutralni
▲ 04.11.20 20:28 | Re: Sklep ze słodyczami Sugarpluma
Lipiec, w całej swojej letniej intensywności, zdawał się jej nie oszczędzać - większość popołudni, wieczorów,  a niekiedy również późnych wieczór spędzała pośród zajęć w Kelpiej Tawernie, która z okazji sezonu zarówno wypełniała się o wiele liczniejszą, bardziej hałaśliwą klientelą, a także musiała liczyć z urlopami pracowniczymi. Marlene przychodziła więc wcześniej i wracała później, w miarę swoich zdecydowanie kiepskich możliwości niosąc pomoc na kilku frontach. Poranne godziny mijały więc na próbach spłacenia długów zaciągniętych późnymi porami, wielokrotnie udanych aż za bardzo, sprawiając, że przesypiała pół dnia, aby obudzić się akurat na dobrych parę minut przed momentem, gdy powinna wychodzić do pracy. Nie miała też czasu ani energii radzić sobie z rozlewającym się wokół skroni bólu głowy, doskwierającym zapewne z powodu zbyt długiego snu, oraz uczuciem ogólnego rozbicia i zmęczenia. Przy tym wszystkim idealnie wręcz udawało jej się mijać ze swoją współlokatorką, przez co zrodziło się w niej irytujące poczucie, że i tak kiepskie życie kręciło się już wyłącznie wokół pracy.
Gdy więc finalnie otrzymała dzień wolnego, nie tylko postarała się wstać wcześniej, ale również obiecała sobie wynagrodzić wszelkie dotychczasowe trudy nadgodzin. Już od kilku dni mimowolnie wybiegała myślami do sklepu pana Sugarpluma, oczami wyobraźni widząc feerie barw wypełniającą przestrzeń na równi z kompozycjami najprzeróżniejszych zapachów. Nie przepadała za słodyczami - od nadmiaru słodkości ją mdliło, jednak lubiła przebywać w cukierniach ze względu na kaskadę doznań towarzyszącą wszelkim wizytom, a także atmosferę beztroski. Oczywiście nie chodziło wyłącznie o zmianę otoczenia - po jej głowie intensywnie snuły się również dyniowe paszteciki, których niepodważalnym mistrzem był pan Sugarplum i które zamierzała kupić za uczciwie zarobione galeony.
Była zdecydowana i nie musiała wykonywać dodatkowego okrążenia po sklepie, jednak chciała nacieszyć oczy widokiem słodkości a także przyjrzeć się nowościom, łudząc się, że może jeszcze przed sezonem cukiernik wpadł na nowe dyniowe przepisy. Niestety nie dane było jej wykonać to zadanie w spokoju - nowości testowało kilkanaście innych osób, do których obecności nie przywiązywałaby szczególnej uwagi, gdyby nie zaskakujący przebłysk przeszłości, który odnalazła pośród gromady.
Uśmiechnęła się uprzejmie na pierwsze słowa czarodzieja, jednak już przy kolejnych mimowolnie przewróciła oczami. - Ciebie również wspaniale widzieć - ironizowała, przypominając mu o dobrych manierach, których najwyraźniej go nie nauczono. Spotkanie po tylu latach wymagało chociaż ich namiastki lub fałszywego cienia, w zależności od tego, jak układały się okruchy przeszłości.
- Miałeś na myśli najbardziej wymagająca - poprawiła Cyrila, posyłając kolejny uśmiech. Zaskoczył ją, że pamiętał. Choć faktycznie niechęć do słodkości jest na tyle rzadką przypadłością, że trudno było o niej zapomnieć. Tym bardziej, gdy naprawdę można było wybierać spośród feerii smaków. - W przeciwieństwie do niektórych, nie zadowala mnie byle co - odparła pogodnie, aby zaraz potem dodać. - Przyszedłeś tutaj sam?
Mimowolnie pomyślała o gromadce dzieciaków czających się w pobliżu - wszak niewielu dorosłych samotnie chadzało do cukierni.
Cyril Woodward
Cyril Woodward
Neutralni
▲ 15.11.20 20:39 | Re: Sklep ze słodyczami Sugarpluma
W głębi cuchnącej duszy – ciemnej, szarej, obskurnej, snuła się niecierpliwie wątpliwość. Słyszał jej szurające kroki, pył, strzepywany za każdym razem, opadający na samo dno jego płuc – bezmyślnie, bez uchwytnej przyczyny tłoczących odżywczą porcję nasiąkłej tlenem mieszanki, niezadających pytania, które w jego odczuciu powinno od dawna paść, czy istnieje sens, jeden, blady i niewyraźny powód, aby przedłużać farsę, którą z niedostępności innych określeń zmuszony był nazwać życiem. Bezsilny, bez odpowiedzi na najważniejsze z pytań, nawet teraz, odnosił wrażenie, że stoi obok, skamieniały milczeniem, a jego głową porusza ktoś całkowicie inny, przeciąga kąciki ust i wprawia krtań we właściwe, głosowe drgania.
Nie wiedział, czy pamięć ma j a k i e k o l w i e k znaczenie. Powinna mieć, ponieważ był teraz, tutaj, pamiętał, przeglądał szczodre w detalach obrazy. Nawet uśmiech Marlene wydawał się bliski, ludzki, wpisany w kolekcję jej innych, zauważonych uśmiechów, nie zawsze szczerych, lecz dostrzeganych na kilkuletniej płaszczyźnie spędzonych w Hogwarcie lat.
No jasne – ciche parsknięcie, stłumiony w zarodku śmiech; bezwiednie pozwalał sobie na uszczypliwość i kaleczenie zasad – zadowoli cię byle jedna rzecz – uwidocznił tym bardziej, jak perfekcyjnie pamiętał. Pamięć. Łatwiej byłoby zacząć od utopii początku, oczyścić rysy przeszłości i ukształtować życie jak miękką, plastyczną masę, w zgodzie z idiotycznym przysłowiem, że każdy z nas jest kowalem własnego losu.
Jesteś pewna, że nie chcesz? – ujął jednego z lewitujących nieopodal cukierków, gotowy, by rzucić zdobycz Marlene w beztroskim, chłopięcym geście, niewyczulonym na normy i powściągliwą grzeczność. Było coś pocieszającego w zasłyszanych na temat McKinnon plotkach – dawno, lecz niezatarcie utkwionych w przestrzeni jego umysłu. Była świadomość, jak światło skrzące się w mroku, że nie wszyscy, jak on, błąkają się oddaleni od upragnionych celów. Słyszał, że rozpoczęła aurorski kurs. Słodko-gorzkie uczucie.
Wszystko na to wskazuje. – Wzruszył ramionami. Był sam. Powstrzymał się od docinek i mniej lub bardziej subtelnych nawiązywań, czy może go przesłuchuje, czy szuka strzępków działalności czarnoksiężników, buszując w alejkach uginających się od przepychu słodyczy. – Pomyśleć, że bywam tu dosyć rzadko. – Ironia losu, ostatnie miejsce, które wybrałby na spotkanie po latach. Świat śmiał się, układając ich ścieżki  – wyobraził sobie, jak głośno i przeszył go lekki dreszcz.
Sponsored content
▲ | Re: Sklep ze słodyczami Sugarpluma