:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 25.10.20 0:34 | Sklep madame Primpernelle



Sklep madame Primpernelle

Upiększających eliksirów madame Primpernelle nie trzeba nikomu przedstawiać. Reklamowany w praktycznie każdym numerze Proroka Codziennego przybytek należący do utalentowanej eliksirolożki słynie z wysokiej jakości produktów kosmetycznych. Zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz sklep prezentuje się bardzo zadbanie i ekskluzywnie. Na przeszklonej wystawie prezentowane są najnowsze mieszanki pomagające na obwisłą skórę, siwiejące włosy czy każdą inną niedoskonałość jaką się sobie wymarzy. W środku natomiast, odwiedzający powitany jest odurzającym wręcz zapachem perfum rozpylonych powietrzu przez nadgorliwe pracownice. Po lewej stronie od wejścia znajdują się stacje z lustrami i siedziskami dla potencjalnych klientów, natomiast po prawej ciągną się długie regały różnorakich specyfików. Sama madame Primpernelle wydaje się jednak najlepszą reklamą swoich wytworów. Nie obsługuje byle kogo, najczęściej umówić można się z nią na spotkanie po długim czasie oczekiwania w kolejce, ale rezultaty wspólnych zakupów przynoszą niesamowite efekty. Czarownica bowiem nie tylko wygląda olśniewająco, jest też wybitnym eliksilorologiem i zielarzem, z których usług korzystają wyłącznie najzamożniejsi.
Ida Lovegood
Ida Lovegood
Neutralni
▲ 27.10.20 8:47 | Re: Sklep madame Primpernelle
-13 VII 1978-
To naprawdę nie jest tak, że Ida uważała się za wybitnie przyjacielską. Była doskonale świadoma tego, że przynajmniej przy pierwszym spotkaniu, bywają sytuacje gdy nie robi na rozmówcy odpowiedniego wrażenia. Przyczyny takiego obrotu sprawy mogą być różne, począwszy do zbyt poważnego wyrazu twarzy, ust ściśniętych w kreskę, aż po wyjątkowo mało otwartą postawę ciała. Z dłońmi założonymi na siebie i wyprostowanymi plecami rzadko robiła w towarzystwie furorę. Nie to, co Bernice. Z jakiegoś powodu kiedy tylko jej kuzynka wchodziła do pomieszczenia, nagle wszyscy ci, co mętnie siedzieli na kanapie, poczynali z ekscytacją podchodzić do niej, a parkiet taneczny niespodziewanie robił się zbyt ciasny, żeby pomieścić wszystkich bawiących się. Raz na jakiś czas zdarzało się nawet, że jakiś odważny gentleman lub czarownica odważyło się poprosić Diggory o autograf i właśnie w takich momentach Ida z lekkim uśmieszkiem na ustach przypominała sobie, że właściwie znajomi się z celebrytką. I to jaką! Quidditch nigdy nie leżał w kręgu najbliższych zainteresowań Lovegood, która chociaż własną miotłę posiadała praktycznie od zawsze, to w lataniu była najwyżej przeciętna i skupiona praktycznie tylko na tym, by z punktu startu dotrzeć na zaplanowane miejsce z godnością i bez liści we włosach. Cóż, przynajmniej to łączyło ją z Bernice, ich wygląd nigdy nie stanowił dla żadnej problemu, niezależnie od tego co miało na ten temat do powiedzenia reszta otoczenia. W większości sytuacji można było to uznać za atut, teraz jednak gdy Ida stała przed jedną z półek kosmetycznych, bezradnie przyglądając się rzędowi praktycznie tak samo wyglądających specyfików, poczuła, że przydałoby się wzbogacić nieco swoją wiedzę na temat eliksirów i wykroczyć poza znany obszar zalewek na niestrawność, ból kręgosłupa i wszystko to, co pichciła w zaciszu szpitalnych ścian.
- Na brodę Merlina poddaję się Bernie. Nie wiem co mogłoby się nadawać na ten prezent. – Na wypadek gdyby tego wszystkiego było za mało, Ida niedawno odkryła, że młodsza już nie będzie. Dwudzieste piąte urodziny obchodziła w wąskim gronie najbliższych w swoim londyńskim mieszkaniu, tylko kilka dni spędziwszy potem w rodzinnej Kornwalii. To był wesoły czas, który dotąd wspominała z rozrzewnieniem. To jest, do momentu, w którym odkryła, że oto jest w wieku gdzie jej koleżanki z pracy zaczynają się żenić na potęgę. Lovegood zdawała sobie sprawę, jak mało sama ma w tym temacie do powiedzenia, wszyscy przecież wiedzieli, że i na jej własnym palcu niegdyś gościł pierścionek zaręczynowy. Praktycznie odruchowo sięgnęła drugą ręką do pustego miejsca po biżuterii, powstrzymując się od dotknięcia go siłą woli. Nie teraz, nie tutaj. Była na zakupach z przyjaciółką, nie miała ochoty roztapiać się ze smutku w alejce wonnych balsamów do stóp.
- Byłaś przecież w „Czarownicy”. Nie mówili coś w tym numerze, jakie rzeczy najlepiej nadają się na prezent zaręczynowy? Najlepiej taki na kieszeń pracownika magicznej służby zdrowia, ale nie będę wybrzydzać. – Dodała dziwnym ni to szeptem, ni normalnym głosem. W eleganckim sklepie Madame Primpernelle czuła się jak intruz, który w swoich zwykłych szarawych ubraniach niezaproszony wskoczył w świat piękna i niekończącej się urody. Kątem oka zerknęła na jedną z mijających je dam i aż rozdziawiła lekko usta kiedy tamta zbliżyła się do stoiska obok. Jej cera nie miała nawet najmniejszej skazy, a każdy kosmyk włosów wydawał się mieć swoje konkretne miejsce na głowie, z którego nigdy się nie ruszał. Ida wolała nie wiedzieć ile galeonów tamta musiała wydać na tak szczegółowe dzieło rąk eliksirologów. Potrząsnęła głową, by wyrwać się z zamyślenia i wzrok przerzuciła na swoją kuzynkę.
- Musisz mi pomóc wybrać coś szybko, bo zaraz sama osiwieję i będę chodzącą reklamą tego przybytku. – Rzuciła błagalnie. Bernice może i sama nie orientowała się na tych tematach, ale nikt nie był z pewnością gorszy od niej, a też samo wsparcie znajomej twarzy działało pokrzepiającą na wyzwanie, z jakim się spierała. Jeśli mam takie problemy z wyborem prezentu, wolę nie wiedzieć jak będzie przebiegał wybór sukienki na przyjęcie zaręczynowe. Pomyślała do siebie z ponurą nutą.
Bernice Diggory
Bernice Diggory
Neutralni
▲ 31.10.20 18:28 | Re: Sklep madame Primpernelle
Zawsze miała trochę wrażenie, że gdy ciągnie Idę na jakąś imprezę, ta nie czuje się na niej dobrze. Z jednej strony Diggory naprawdę nie chciała zostawiać kuzynki samej, gdzieś w okolicy krańca parkietu, ale z drugiej, najczęściej zabierała ją na wydarzenia, na których samej Bernice też trochę zależało. Nie chciała spędzać ich nudząc się pod ścianą, gdy mogła po prostu uraczyć parkiet swoją jaśniejącą obecnością i pokazać swoje kocie ruchy. Brunetka nie do końca też wiedziała, czemu akurat ona była towarzystwem w tym miejscu. Wprawdzie miała trochę doświadczenia z kosmetykami, ale nie było ono jakieś... ogromne. Miała czerwoną szminkę, tusz do rzęs i jedne perfumy o zapachu goździków, piżma i sandałowca, a gdyby nie nutka pigwy w ich woni, pachniałaby jak facet. Więc chyba nie była zbyt dobrą pomocą.
- Perfumy to chyba niezły prezent. Chociaż z drugiej strony jak trafisz na takie, które się nie podobają, to może być problem. - Przyznała. Nie każdy lubi każde perfumy, na przykład ją okropnie mdliło na choćby samo wspomnienie o zapachu marcepanu albo słodkiej, białej czekolady. Za dużo słodyczy to nie jest dobrze, a Berni preferowała raczej kwaśne rzeczy. Kwaśne jak życie. Przewróciła też oczami, kiedy Ida wspomniała o tej całej Czarownicy. - Naprawdę uważasz, że interesowały mnie te wypociny? Zerknęłam tylko, żeby zobaczyć czy nie wstawili zdjęcia mojego tyłka, bo bym się nie zdziwiła. - Naprawdę nie lubiła takich głupich gazetek. Ostatnio słuchała tylko Głosu Trytona, bo miała wrażenie, że chociaż tam mówią coś rozsądnego. Prorok się okropnie rozsmarowywał po tyłku Ministra, a Czarownicę interesowało tylko Parkinson znowu widziany w towarzystwie Diggory, czy szykuje się skandal? Beznadzieja, dokąd ten świat zmierza skoro to interesuje ludzi, a nie to, że Harpie niedawno wygrały z Wędrowcami. Czy naprawdę Quidditch nie był ważniejszy od tych plotek? Chociaż gdyby nie te całe skandale, nie mogłaby być teraz tutaj w tym miejscu. Dzięki nim się wybiła, zyskała trochę rozgłosu i kosiła niezłe ceny za wywiady. Czarownica uwielbiała biegać za nią, ponieważ Bernice robiła bardzo dużo rzeczy, których przecież osobie publicznej nie wypada. - Może ktoś z obsługi nam pomoże? - Rozejrzała się, żeby sprawdzić czy w okolicy pojawił się ktoś bardziej wykwalifikowany od ich dwójki. Niestety, sprzedawczyni akurat tłumaczyła działanie jakiegoś specyfiku dwóm dziewczynom w szatach szytych na miarę. Zerknęła też na przechodzącą obok nich kobietę, która wydawała się jakby była wyrwana z innego świata. Na pewno wydała dużo na swój wygląd, ale takie fryzury były już zupełnie niemodne, za to ostatnio wszyscy szaleli za rozczochranymi włosami. Im bardziej rozczochrane tym lepiej. - Hej, a może ta najnowsza pianka do włosów? Podobno trzyma jak skała.
Sponsored content
▲ | Re: Sklep madame Primpernelle