:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 24.10.20 1:47 | Twiltiff & Tatting



Twiltiff & Tatting

Każdy dbający o swój styl czarodziej wie co można znaleźć u Twiltiff’a i Tatting’a. Zbudowawszy swoją reputację na rękodziele krawieckim, obaj projektanci cieszą się nieposzarganą opinią wśród swoich klientów. Doskonała jakość szat idzie natomiast z ceną, na którą nie jest w stanie pozwolić sobie byle kto. Stąd właśnie ich sklep stał się miejscem spotkań lokalnej klasy wyższej, gotowej za godne odzienie i słynną markę zapłacić nieco więcej galeonów niż trzeba. Dla miłośników mody oferuje się ręcznie zdobione dodatki, najwyższą jakość tkanin, a także wyjątkową profesjonalną obsługę klienta. Na biedniejszą klientelę spogląda się dużo mniej przychylnym krokiem, przy czym większość zbłąkanych wędrowców po zobaczeniu cen na metkach samodzielnie znajduje drogę do wyjścia.
Genevieve Rosier
Genevieve Rosier
Neutralni
▲ 25.11.20 23:51 | Re: Twiltiff & Tatting
15 lipca

A co myślisz o tym? - Genevieve wskazała Dianie wiszący na jednym z wieszaków jedwabny, jasnoróżowy szal - Hm... Nie. Chyba jednak nie jest dla mnie. Prędzej dla ciebie, ale ty raczej potrzebujesz ciemniejszych rzeczy.
Ostatnie dwa dni były niezwykle ciężkie dla młodej Rosier. Nagłe pojawienie się młodszej siostry i prośba, która się z nim wiązała, zupełnie ją wykończyły. Zrozumiała to dopiero wtedy, gdy spróbowała zabrać się za malowanie i okazało się, że wena opuściła ją niemal zupełnie. Jedyne co chciała malować to kwiaty. Doskonale znała ten stan. Zawsze malowała tylko kwiaty, gdy dręczyło ją coś poważnego. I wiedziała, że wena powróci tylko wtedy jeśli się nieco zrelaksuje. Zrelaksować. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nie raz miała wrażenie, że cała jej postawa i zachowanie świadczyły, że zwrot Zrelaksowana Genevieve to oksymoron, który nie miał prawa istnieć. Niestety odziedziczyła to po matce, ale przynajmniej nie odziedziczyła po niej histerii, więc nie mogła zbytnio narzekać. Po chwili namysłu (i jeszcze kilku nieudanych próbach stworzenia szkicu) chwyciła za pióro i wysłała list do swojej kuzynki, by umówić się na małe zakupy. Diana była młodsza od niej o cztery lata, ale Gen ani trochę to nie przeszkadzało. Naprawdę lubiła młodą Greengrass. Miała swój charakter, a przy okazji przejawiała oznaki dobrego wychowania, co paradoksalnie nawet wśród elit nie było obecnie czymś oczywistym. Niestety.
No i Diana doskonale znała się na modzie, czego nie mogła powiedzieć, z całą sympatią do nich, o wszystkich swoich znajomych.
- Eh... Nie masz czasem wrażenie, że są momenty, kiedy w sklepach jest wszystko, czego potrzebujesz, a innym razem nic? - zapytała dziewczyny, teraz krytycznym wzrokiem oceniając letnie stroje. Chociaż butik znajdował się na ulicy Pokątnej, oferował nie tylko szaty, ale też mugolskie, eleganckie stroje, w których współcześni czarodzieje chodzili coraz częściej. Cała szczęście te były w dobrym guście. Chociaż część nieco zbyt kolorowa jak dla niej. Preferowała ciemniejsze kolory. Wzięła do ręki prostą, jasnoniebieską sukienkę zdobioną delikatną koronką.
W sumie... Lubiła ten kolor,
a i krój był całkiem ładny. Ubranie nadawałoby się idealnie na jakiś urlopowy wyjazd. Co prawda obecnie nic nie planowała, ale nie mogła zaprzeczyć, że marzyła o kilkudniowych wakacjach, gdzieś nad morzem. Najlepiej we Francji, ale Wielka Brytania też nie była zła. Mogłaby nawet dalej pracować artykuły. Byleby gdzieś wyjechać. Będzie musiała o tym pomyśleć
- I jak? - zapytała przykładając do siebie materiał - Nadawałaby się na jakieś wyjazdy. Właśnie. À propos wyjazdów. Co sądzisz o tym Sonorusie? Nie wiem, jak ty, ale średnio mi się ten pomysł podoba. Mam wrażenie, że to da pretekst antytradycyjnej części społeczeństwa na jeszcze większe szaleństwo. Pewnie będą tam jedynie pić i brać podejrzane substancje, zamiast słuchać muzyki. Z drugiej strony, czy część tych jazgotów i tak można nazwać muzyką? Mam pewno wątpliwości co do tego. Chociaż mają zaprosić kilku artystów-duchów. To akurat może być ciekawe.