:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of Westminster :: Pokątna
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 24.10.20 1:41 | Księgarnia Esy i Floresy



Księgarnia Esy i Floresy


Najpopularniejsza księgarnia na Pokątnej słynie głównie z bogatego zaplecza książek, głównie skupiających się na młodzieży szkolnej. Założona w 1654 roku do dnia dzisiejszego działa prężnie i przyciąga wypełnionymi po brzegi półkami grono zainteresowanych. Złożona z kilku pomieszczeń księgarnia służy nie tylko jako wielotematyczne źródło materiałów naukowych, ale również pełni funkcję miejsca prezentacji książek przez świeżoupieczonych autorów. Pomiędzy stosami opasłych tomów widać zatem nieco już przykurzony, fotel w którym swoje dzieła promował między innymi Newton Scamander stoi teraz pusty w oczekiwaniu na kolejny wielki talent literackiego półświatka. W utrzymaniu przybytku właściciela wspiera grono dyskretnie przemykających po ciasnych korytarzach asystentów, z których większość chętnie oferuje swoją doskonałą znajomość księgozbiorów potencjalnym nabywcom.
Rowan Greyback
Rowan Greyback
▲ 08.11.20 3:11 | Re: Księgarnia Esy i Floresy
13 lipca
Rzadko bywał w "Esach i Floresach", gdy były tam tłumy. Zdecydowanie bardziej wolał zagląć do księgarni przy znacznie mniejszei ilości osób w środku. Niestety widocznie dzisiejszego dnia był skazany na gwar, hałas i naprawdę wielu ludzi. A akurat dzisiaj musiał tutaj przyjść, bo wiedział, że sklep oczekiwał niewielkiej dostawy kilku egzemplarzy książki o hipogryfach, na którą polował już od jakiegoś czasu, a która była trudno dostępna. Niestety na miejscu okazało się, że dostawa obejmowała również inne, wcześniej niedostęne tutaj pozycje. Aby było jeszcze lepiej dzisiaj była również premiera jakiejś popularnej książki przygodowej. I premiera jakiejś mniej znanej książki naukowej. I chyba jeszcze jakaś jebana promocja na książki dla dzieci, bo w księgarni było zatrzęsienie wygłupiających się bachorów wraz z ich rodzicami. Cudownie. Po prostu kurwa cudownie. Miał tylko nadzieję, że książka, po którą przyszedł dalej stała na półce. Musiał się pośpieszyć. Po drodze do właściwego działu, zatrzymał się jednak na chwilę przy dziale dziecięcym. Promocja była całkiem niezła. Może mógłby kupić coś dla Penny? Tak by nie było, że ma ją tylko za szkodnika, gdy przychodził z wizytą do Rory'ego? Czy dzieci w jej wieku w ogóle umiały czytać? Albo chociaż rozumiały, jak coś im się czyta? Chyba tak... Raczej na pewno tak... W każdym razie było to prawdopodobne. Zwłaszczs ta druga wersja. Niestety nie zdążył nawet porządnie przyjrzeć się oferowanym pozycjom, bo jakiś dzieciak zaczął drzeć się na cały sklep z niewiadomo jakiego powodu. Rowan szybko poszedł dalej licząc, że ten mały gnojek wkrótce się zamknie lub wraz ze swoimi rodzicami wyjdą ze sklepu. Jeśli nie to najwyżej jego trzyletnia kuzynka będzie musiała jeszcze poczekać na książkę. Ale postara się z nią jakoś porozmawiać przy następnej wizycie!
Widocznie musiał mieć dzisiaj cholernie pechowy dzień, bo szukanej przez niego książki nie było tam, gdzie być powinna. W pierwszej chwili uznał, że spóźnił się i jakis idiota zdążył kupić ją przed nim. Na dodatek ten bachor dalej ryczał, a jego rodzice zamiast go ogarnąć, zaczęli kłócić się między soba o to kto go bardziej rozpuszcza. Zajebiście. Greyback już czuł, że niewiele mu brakuje do wkurwienia się i zafudnowania opieprzu hałaśliwej rodzince. Bez większej nadziei rozejrzał się po pozostałych półkach i już miał klnąć, kiedy nagle ujrzał to czego szukał. Niebieska okładka w srebne pióra wystawała z sąsiedniego regału. Ktoś naprawdę durny musiał ją wsadzić do złej kategorii, zaraz obok Potwornej księgi potworów. Westchnął ciężko i ruszył, by wziąć przedmiot do ręki. W tym momencie ktoś mu zaszedł drogę, tak, że Rowan na niego wpadł. A raczej na nią. Greyback pod wpływem uderzenia lekko odbił w lewo idealnie, by potrącić stojąca na podłodze stertę książek, które oczywiście upadły z hukiem na podłogę.Tego było za dużo dla zirytowanego już chłopaka.
- Patrz jak kurwa leziesz! Oczu nie masz!? - ofuknął drobną blondynkę, bo to właśnie ona zatarasowała mu drogę. Dziecko dalej płakało. No nie wytrzyma. Po prostu nie wytrzyma.
- A ty się zamknij! - krzyknął w jego stronę, co oczywiście nie przyniosło oczekiwanych efektów. Jedynie matka chłopca spojrzała na niego spode łba spojrzeniem mówiącym Jak śmiesz wrzeszczeć na mojego syna.
Saiorse McSweeney
Saiorse McSweeney
Neutralni
▲ 09.11.20 17:27 | Re: Księgarnia Esy i Floresy
Niewiele rzeczy pachniało na świecie lepiej niż nowa książka. A może wcale nie lepiej, a zwyczajnie kilka rzeczy dawało mentalnie taka samą stymulację ośrodka nagrody w mózgu, jak właśnie przerzucane nowe strony w książce. Dlatego czasem zwyczajnie wchodziła do Księgarni, nawet jeśli brakowało kilka dni do wypłaty. Coś obejrzeć, coś przeczytać.
Sprzedawcy przyzwyczaili się już do tej niegroźnej, nieco dziwnej dziewczyny, która przechadzała się pomiędzy regałami, czasem mówiąc coś pod nosem, a czasem nucąc jakąś piosenkę. Dziś akurat przypomniała jej się skoczna melodia starej, irlandzkiej grupy, która śpiewała o tym, że nie da się rozmnożyć ziemniaków i whiskey, bo nie działa na nie prawo Gampa.
Melodia tak jak pochłonęła, że w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na płaczące dziecko, a kiedy wreszcie się to stało, pomyślała, że pewnie biedaczkowi wyżynają się ząbki.
Gdyby miała ze sobą piętkę od chleba, z pewnością dałaby maleństwu, żeby sobie pożuło i płacz by ustał. Ale niczego takiego nie miała. W zasadzie przyszła tu dziś dokończyć rozdział jednej fascynującej historii o Morganie — sprzedawcy najwyraźniej uznali, że nic się nie stanie, jeśli trochę się tu pokręci. Ach, co to była za czarownica! W oczach Sai była potężniejsza nawet od samego Merlina, bo swoją naukę musiała zdobywać jako kobieta. Być może to to było przyczyną, dlaczego zboczyła na ścieżkę czarnej Magii?
Przejęta lekturą o królowej wyspy Avalon, Sai zmierzała do swojego zwyczajowego kącika, który zajmowała, gdy przychodziła poczytać sobie nieco. Niewielka wnęka pomiędzy regałem z magiizoologii a drugim z książkami o zielarstwie.
- A priestess of Avalon does not lie. But I am cast out of Avalon, and for this, and unless it is all to be for noth... - Niespodziewanie i dość brutalnie przerwano jej lekturę, gdy wpadła wprost na kogoś, tracąc przy tym równowagę. Nie ona jedna. Chłopak przed nią zatoczył się na stos książek, a sama Sai wpadła na regał, zrzucając sobie na głowę kilka pozycji, a kilka innych, niebezpiecznie wysuwając z półek — nikt nigdy nie powiedział, że magiczne książki miały normalny kształt.
Chłopak musiał być w szoku! Może nawet cierpiał, bo zaczął krzyczeć! Hałas przestraszył też brzdąca, na którego Sai wcześniej zwróciła uwagę.
Lekko ogłuszona, nie do końca rozróżniała słowa, ale widać trzeba było pomóc chłopakowi!
- Mi nic nie jest... - Potarła głowę, na której chwilę wcześniej wylądowało opasłe tomiszcze. Oj będzie guz. - Jesteś cały? To moja wina, zaczytałam się. Ale zaraz coś poradzimy! - Powiedziała, rozglądając się po bałaganie, jaki utworzył się wokół nich. Jedna książka przykuła jej uwagę. Szybko po nią sięgnęła, a otwierając ją, wykonała jakby wachlarz ze stron przed jego nosem. - Nawdychaj się druku! Ja tu ogarnę i zaraz zobaczymy, czy nic ci się nie stało! - Książka, którą mu podała, miała na okładce sporych rozmiarów różowy kwiatek, a z tyłu pulchna czarownica przycinała różdżką różany krzak. Wyglądało to, jakby płatki miały zaraz wysypać się na jego kolana.
Kiedy jednak wstała, musiała szybko przytrzymać się półki. Syknęła i jakby zaskoczona spojrzała na swoją kostkę.
- Oj... - Jęknęła zdziwiona.
Rowan Greyback
Rowan Greyback
▲ 12.11.20 4:12 | Re: Księgarnia Esy i Floresy
Oczywiście nie wystarczyło, że wpadł na te durne książki i poleciał na podłogę, boleśnie obijając sobie przy tym jeden pośladek. Teraz jeszcze znaczna część sklepu gapiła się na niego i tę idotkę. Jakby nie mieli nic lepszego do roboty. Pytanie tylko, czy gapili się dlatego, że właśnie zrobili z siebie pośmiewisko, czy że chwilę potem zaczął wrzeszczeć na cały sklep. Pewnie obie przyczyny były po części prawdziwe. Całe szczęście nie minęło wiele czasu, a wszyscy wrócili do swoich spraw. Rodzina z ryczącym bachorem postanowiła opuścić księgarnie. No kurwa wreszcie. Jeden problem z głowy. Jeden. Spojrzał na przyczynę tego zdarzenia.
Nieznajoma chyba musiała mocno się uderzyć,m bo zaczęła zachowywać się naprawdę dziwnie. Widocznie zbyt wiele spadających książek na głowę, może namieszać człowiekowi w psychice. Najpierw zaczęła pierdolić coś o nawdychaniu się druku, a potem podsunęła mu tę przeklętą książkę pod samą twarz. Kilka z płatków róży posypało mu się na kolana. Jak on nienawidził książek, które czymś sypały. Po co? Na co to komu było?
- Czy ty, na chuja Merlina, upadłaś na głowę? - wywarczał przez zacisnięte zęby. Szybko poderwał się na równe nogi i otrzepał spodnie z różanych kwiatków, przeklinając przy tym pod nosem. Samą książkę i znajdującą się na niej czarownicę najchętniej, by kopnął w siną dal, gdyby nie to, że znajdowali się w księgarni, a on nie miał tylu pieniędzy, by kupić jakiś pierdolony poradnik dla nieudolnego grodnika, który uszkodziłby własnym butem. Cholera. Miał szczerą nadzieję, że nie będą kazać mu płacić, za którąkolwiek z potrąconych przez niego książek. Szybko obrzucił wzrokiem porozrzucane tomu. Nie wyglądały jakby bardzo ucierpiały po tym wypadku. Ponownie utkwił wkurzone spojrzenie w blondynce. Jakim trzeba być kretynem, żeby aż tak się zaczytać?
- Serio? Co jest z tobą nie tak? Najpierw wpadasz na mnie, a potem jeszcze bredzisz coś o druku i sypiesz we mnie kwiatkami! - był wściekły i był gotów w tym momencie wyjść z tego sklepu, zupełnie zapominając o książce, po którą dzisiaj tu przyszedł. Zdecydowanie wolał poczekać nawet kilka miesięcy na kolejny dodruk, niż dłużej przebywać w tym miejscu. Jednak zanim odwrócił się na pięcie, kobieta wstała. A raczej spróbowała wstać. Z jej kostką ewidentnie było coś nie tak.
- Cholera - wymamrotał pod nosem i podszedł do niej - Tak się kurwa kończy wpadanie na innych ludzi, jak ostatni debil. Bardzo cię boli? Możesz chodzić?
Rozejrzał się po zgromadzonych w nadziei, że ktoś jeszcze, a najlepiej jakiś magimedyk, przygląda się tej scenie i będzie mógł wyjść stąd bez wyrzutów sumienia. Niestety nikt już im się nawet nie przyglądał. I gdzie są ludzie, kiedy są wreszcie potrzebni?
- No i dlaczego jeszcze kurwa stoisz? Przecież masz coś z nogą - fuknął i, przy próbie zachowania minimum delikatności, złapał ją za ramie i zaprowadził do najbliższego krzesła - Naprawdę musiałaś rozjebać sobie tę kostkę?
Sponsored content
▲ | Re: Księgarnia Esy i Floresy