:: Anglia i Walia :: Londyn :: City of London
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 10.10.20 13:57 | Ławka kochanków


Ławka kochanków

Nieopodal katedry świętego Pawła znajduje się ozdobna ławeczka. Została wyrzeźbiona na niej przytulająca się, młodziutka para towarzysząca każdemu, który ma zamiar w tym miejscu usiąść. Mugole postrzegają to miejsce jako dość zwyczajne, jedynie od czasu do czasu robiąc sobie zdjęcia, bądź próbując odczytać wyryte na ławce napisy. Nieco inaczej ma się spraw z czrodziejami. Ci są nieco bardziej spostrzegawczy od osób nie władających magią i od czasu do czasu są w stanie dostrzec, że wyrzeźbione dzieci poruszają się ostrożnie, gdy myślą, że są poza zasięgiem wzroku innych. Czasem chłopiec poprawi dziewczynie włosy, czasem ona spojrzy mu głęboko w oczy. Innym razem spoglądają na siebie nieśmiało, a młoda panienka z trudem powstrzymuje śmiech.
Niestety, nic nie wiadomo o twórcy tego tajemniczego, użytkowego pomnika. Podobno ławka pewnego dnia po prostu się tu pojawiła… i tak został po dziś dzień.
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 09.11.20 5:18 | Re: Ławka kochanków
27 sierpnia 1978

Zdawać się mogło, że o tej porze miasto będzie pogrążało się w śnie. Nic bardziej mylnego. Chociaż część mieszkańców z pewnością już dawno oddała się sennym marzeniom, część z nich nadal włóczyła się po londyńskich ulicach. Znaleźli się i tacy, jak Rory i Antonius, którzy podążali tylko sobie znanym szlakiem. Clearwater skłamałby, gdyby powiedział, że posiada on władzę nad swoimi własnym ciałem. Ba, wydawało mu się, że każdy ruch wykonuje w zwolnionym tempie. Kolejny weekend, w którym zrzucał ze swoich barków ciężar rodzicielskich obowiązków na swoich bliskich, a sam znikał.
Chociaż dzieliła ich dekada, Ruaidhri musiał przyznać, że obdarzył tego młodzieńca wyjątkową sympatią. Może dlatego, że przypominał mu jego samego sprzed dziesięciu lat? Co prawda, jeszcze wtedy nie miał na swej głowie tylu zmartwień co teraz. Jednakże to nie miało znaczenia, przecież te i tak ulatniały się, kiedy w grę wchodził alkohol i doborowe towarzystwo. Co będzie dzisiaj z nimi? Nie miał pojęcia. Zapewne wylądują w Dziurawym Kotle, wynajmując jakiś pokój, bo teleportacja nie była dobrym pomysłem dla żadnego z nich. A dzisiaj, bardziej niż chociaż dwa dni temu, potrzebował rozproszenia. Wszelkie rocznice przychodziły mu z trudem; rocznica śmierci, urodziny. Dzisiaj wypadała rocznica ślubu. I tak, jak w pozostałe dwie wolał zostać w domu z Penny, tak tę musiał przeżyć po swojemu. Czyli upić się z Antoniusem do nieprzytomności. Może niekoniecznie taki przykład miał dawać swemu padawanowi, ale z drugiej strony już od roku nie pracuje w Biurze, więc czy w ogóle to go jeszcze obchodziło? Niekoniecznie.
I oto właśnie oni, dwóch samotnych wędrowców na ławce, która zdecydowanie nie była przeznaczona dla nich. Niemniej jednak Clearwater wyciągnął butelkę ognistej. - Zdrowie, młody - rzucił, upijając spory łyk i wręczając mu butelkę.
Antonius Octavianus
Antonius Octavianus
Zakon Feniksa
▲ 17.11.20 9:02 | Re: Ławka kochanków
27
Po tylu szalonych dniach potrzebowałem chyba odpocząć. Ta kolej "szalonych" wydarzeń zaczęła się jakoś kilka dni temu. Najpierw ta Vi z baru mnie poderwała, nie, po prostu zaoferowała casualowo seks, a ja jako człowiek asertywny, zgodziłem się. Nic nowego, ale zaraz nie będzie baru, w którym nie przespałem się z laską. Kiedyś to ja nawet miałem taką misję, "rozdziewiczyć" każdy bar w kraju. Może mi się nie uda, a jeżeli już to na pewno tylko czarodziejskie. Ale marzyć można. Potem najebałem się tak z Szyszką, że cudem mnie nikt na wytrzeźwiałke nie wsadził. A na koniec, wczoraj, spotkałem Marlene. To ostatnie najbardziej zawracało mi głowę i powodowało, że przez natrętne myśli nie mogłem zasnąć. Życie jest okrutne, ale cóż, z Rorym zawsze mi będzie lepiej.
Wybrał najbardziej ironiczne miejsce, które się dało. Ławka kochanków miejsce na randkę marzeń, każdej nastolatki która chce stracić dziewictwo w krzakach obok. Żeby nie było, ja nie wiem co myślą nastolatki, mam tylko takie przeczucie. To chyba była jakaś rocznica, bo był jeszcze bardziej rozjebany niż zwykle. Przyniósł gorzałę i na dodatek mi zaoferował, a jeszcze całkiem jasno było. Oczywiście, ja jestem człowiekiem kultury, więc nie odmówiłem.
- Na zdrowie Rory. - Odparłem biorąc od niego butelkę. Nie wziąłem dużego łyka, bo szczerze mówiąc coś mi obrzydł alkohol. Pewnie na jakiś jeden dzień, ale zawsze.
- Muszę Ci powiedzieć, co się wczoraj wydarzyło - Zacząłem. Do tego napiłem się jeszcze, korzystałem że butelka wciąż była w mojej ręce, a bez takiego nawet placebo to ciężko było. - Spotkałem te Marlene, te z kursu aurorskiego, co ją pogonili w pizdu. No byłem w barze i mnie próbowała zabić. A potem na mnie zwaliła całą winę i w ogóle. - To opowiedziałem, jak zwykle rozlewny zbytnio nie byłem. Poza tym epizodem wczorajszym, gdzie faktycznie używałem zdań wielokrotnie złożonych i to o zabarwieniu emocjonalnym. Chyba się po tym pochorowałem. - I no, ciężko było. Okropnie. - Podsumowałem skupiając wzrok na drzewach, które nas otaczały. Liczyłem na kolejną mądrość Roryego. Coś w stylu "Antonius, nie pierdol, nie twoja wina". Bo ja będąc niesamowicie przeświadczony o własnej niewinności, jakoś w to nie wierzyłem. Ja nie sądziłem, że to z mojej winy ją wywalili, ale jednak czułem jakbym nie zrobił czegoś co powinienem.
Rory Clearwater
Rory Clearwater
Neutralni
▲ 08.12.20 15:52 | Re: Ławka kochanków
Ironiczne poczucie humoru było lekarstwem na wszystko; a przynajmniej dla Rory'ego. Chociaż wydawać się mogło, że wybrał ten konkretny kierunek, to konkretne miejsce przypadkowo, to rzeczywistość była kompletnie inna. Ławka kochanków, będąc typowym, może nawet nieco kiczowatym miejscem, znalazła się na mapie miejsc, w których Rory spędził cudowne chwile ze swoją zmarłą małżonką. A jak lepiej poradzić sobie z żrącym bólem w klatce piersiowej, niszczącą świadomością pustki i wybrakowania w dzień rocznicy, niż uparte wracanie do tego, co było? Torturował samego siebie wspomnieniami o jej melodyjnym śmiechu i delikatnego dotyku. Zdawał sobie sprawę, że Antonius tego nie rozumiał, jeszcze nie. Był zbyt młody, skupiony na pracy, niezaznajomiony ze smakiem miłości tak głębokiej, że staje się częścią ciebie i z bólem, który następuje, gdy życie wyrywa ten kawałek twojego ciała bez znieczulenia. A może wiedział, a Rory protekcjonalnie uznawał, że Octavianus nie jest w stanie pojąć agonii, w jakiej Clearwater niezmiennie trwał?
Dlatego sączył alkohol, aby znośniejszym uczynić nie tylko ból swego serca, ale także aby uczynić znośnym narzekanie młodego podopiecznego. Czy to świadczyło dobrze, o Rorym? Oczywiście, że nie. Jednakże takie było już jego gburowate usposobienie; utrzymywał, że dramaty młodego serca go męczą, a jednocześnie otaczał się młodzieżą, której problemy w taki, czy inny sposób go dotykały. - Mów - wylewny, jak zawsze. Zupełnie, jakby chciał wygrać konkurs na tego, kto wypowie się w mniejszej ilości słów. Na podsumowanie jego wyznania, westchnął jedynie ciężko, bo jakby trochę gubił się w tych dramatach. Na szczęście, Rory w rękawie zawsze miał uniwersalną, złotą radę, która uratuje sytuację. - Pierdolenie o Merlinie, Tony - zaczął z kolejnym ciężkim westchnięciem. - Pamiętaj, jeżeli kobieta jest zła to ma powód, dla ciebie nie musi on być zrozumiały - jest to jedna z prawd objawionych, której nauczył się podczas ponad dziesięciu lat małżeństwa. - Okropnie to może być po przypadkowym wypiciu środku na tępienie gnomów, a nie rozmowa z kobietą - rzucił, odbierając mu butelkę, jakby przez swoje jojczenie nie był jej gotów.
Sponsored content
▲ | Re: Ławka kochanków