:: Anglia i Walia :: Inne miejsca :: Anglia
Fiendfyre
Fiendfyre
Konta Specjalne
▲ 11.10.20 12:50 | Porzucona chata


Porzucona chata
Spacerując po lesie można natrafić na nią. Samotną, powoli rozpadającą się kamienną chatkę, pozbawioną drzwi. Natura skutecznie wkrada się do środka. Nie brakuje tu myszy, szczurów i karaluchów, które zagnieździły się przede wszystkim w zagraconej kuchni. Ponieważ budynek znajduje się na odludziu, można tu mimo wszystko dostrzec wiele przedmiotów codziennego użytku. Stare świeczniki, pokryte rdzą garnki i zepsute obrazy sprawiają, że chata wygląda tak, jakby ktoś opuścił to miejsce, mając zamiar lata moment wrócić.
Właściciel posesji jest nieznany: dokumenty dotyczące jej zaginęły bowiem wiele lat temu. Kto więc wie, jaki koniec spotkał ludzi, którzy niegdyś zamieszkiwali to miejsce? Można jedynie domniemywać, że byli mugolami. Znajdujące się w ciasnym saloniku, czarno-białe zdjęcie jasnowłosego chłopca jest zastygłe w bezruchu.
Silver Charpentier
Silver Charpentier
Strona Czarnego Pana
▲ 08.12.20 9:42 | Re: Porzucona chata
1 sierpnia 1978

Londyn to było niezwykłe miejsce. Silver Charpentier nigdy, by nie uwierzyła, że zamieszka tutaj. Była pewna, że Francja to jej miejsce u boku rodziny i Alice. Myślała, że  będą razem na zawsze. Powinny być, były przecież zawsze tak idealnie wymierzone. Przynajmniej tak jej się wydawało. Podobało jej się tutaj. Praca była przyjemna chociaż z początku, nie była pewna co właściwie ma robić. Nie planowała pracować w Ministerstwie, właściwie to w ogóle nie planowała pracować. To brzmi dziecinnie, ale była tak skupiona na nauce transmutacji, że nie myślała o pracy. Zapewne, by później sama uczyła, bo szkoda, by było się nie podzielić swoją wiedzą. Silver nie miała nigdy większych planów, żyła z dnia na dzień. Nie wyprzedzała nigdy czasu, nie lubiła wyścigów. Może dlatego tak źle radziła sobie z zaistniałą sytuacją? Nikt oczywiście się nią nie przejmował. Można, by pomyśleć przecież wszystko ma. Ma pieniądze, obecnie stabilną pracę, urodę i dom. Dla masy to przecież były fundamentalne cechy. Jak się posiadało jedną z wymienionych zła sytuacja życiowa była nielegalna. Narzekanie na problemy było niedozwolone, bo nie było problemów, bo któraś z cech automatycznie wykluczała możliwość posiadania trudności życiowych. Wiele razy ją zapewniano jak szczęśliwa jest, że ma to co ma. No i tak sobie żyła z klapkami na oczach, szukając co chwilę to innych tłumaczeń i powodów za jakie powinna być wdzięczna. Nawet gdy jej ojciec zaginął.
Vivienne Parkinson poznała wcześniej. Kobiety zostały sobie przedstawione. Vivienne zwróciła uwagę od razu. Więc jak tylko natrafił się ktoś kto znał ją to kazała mu sobie je przedstawić. Co by nie było, że ona jest dziwna. Nauczyła ją tego ciotka. Nic dziwnego, że gdy kończyły pracę była zadowolona z tego, że wpadły na siebie. Nawet jeśli na ostatnią chwilę. Uśmiechnęła się do niej szeroko i puściła ją pierwszą do kominka.
- Witaj Vivienne. Jak minął ci dzień? - zapytała beztrosko. Jeszcze nie spodziewała się co będzie ją czekać za kilka minut. Chwila moment. Miały zamienić kilka słów, rozejść się, a Silver całą noc, by żałowała, że jej nie zaprosiła na kawę. Los był łaskawy i dał im jednak okazję do spędzenia wspólnie czasu. Wyrzuciło je nie tam gdzie miało wyrzucić. Kilka sekund wystarczyło żeby Silver została pokryta brudną sadzą, straciła równowagę, łapiąc się panicznie rudowłosej kobiety obok niej. Kilka sekund zajęło jej również ogarnięcie się gdzie jest. No i doszła do zerowych wniosków, bo nie wiedziała gdzie jest. Jakaś opuszczona chata, wyśmienicie.
- Emmm, chyba coś poszło nie tak...
Vivienne Parkinson
Vivienne Parkinson
Neutralni
▲ 10.12.20 11:01 | Re: Porzucona chata
W porównaniu do Silver Vivienne uwielbiała mieć wszystko zaplanowane od najmłodszych lat. Nienawidziła niespodzianek, a uczestnictwo w wyścigu szczurów okazało się niezbędnym czynnikiem dla jej samorozwoju. Swoją pracę lubiła, a przynajmniej na początku. Staż był ciekawy, był wyzwaniem, był przepełniony rywalizacją między kandydatami i tylko ci najlepsi mieli go wygrać. Później, gdy udało jej się zdobyć ciepłą posadkę, a emocje ucichły wdarła się w to wszystko rutyna. Jej obowiązki były z góry jasno określone, te same sprawy, te same problemy. Zaczęło ją już to po prostu nudzić. Wiedziała jednak, że aby piąć się po drabinie powinna nie omijać żadnego szczebla. Stażystka, urzędniczka - to był przecież dopiero początek. Bez względu na jej pogląd na wykonywaną przez nią obecnie pracę wciąż rzetelnie pełniła swoje obowiązki, chcąc osiągać jak najlepsze wyniki. Z powodu bycia pracoholiczką nie miała za dużo wolnego czasu, jej bliższe znajomości zaczynały się na członkach jej rodziny, a kończyły się na kolegów z pracy, których też nie było dużo. Jeśli chodzi o znajomości to z kolei tych miała zapewne więcej niż potrzebowała, ale to akurat było nie tyle potrzebne, co po prostu niezbędne w świecie w jakim żyli, w kierunku kariery jaką wybrała.
- Silver - Z uśmiechem na ustach kiwnęła głową na przywitanie. Pannę Charpentier bardziej kojarzyła, aniżeli znała. Przedstawiono je, miały okazje chwilę porozmawiać i wymienić uprzejmości, później jednak nie dane im było, aby przeprowadzić dłuższą konwersacje. Każdy zawsze się gdzieś śpieszył. - Dziękuję, całkiem dobrze, choć nie ukrywam, że chciałabym już być w domu. A jak u ciebie? - Zapytała szczerze zaciekawiona. Jak się miało okazać jednak będzie im dane na dłuższą rozmowę, aniżeli rozmowa o niczym.
Korzystając z uprzejmości Silver jako pierwsza skorzystała z kominka. Podróż jednak ta całkowicie nie poszła po jej myśli i zamiast w swoim domu wylądowała w całkowicie nieznanym jej miejscu. Nie tylko jednak jej los miał spłatać takie figle, bo w jej ślad również i Silver miała znaleźć się u jej boku. Gdy ta straciła równowagę Viv szybko zareagowała podtrzymując kobietę na równych nogach, zaraz jednak zreflektowała się i zmieszana puściła kobietę.
- Nic ci nie jest? - Zapytała zaniepokojona. Co prawda nie teleportowały się, kominki były zdecydowanie bezpieczniejsze w transporcie, ale nigdy też nie spotkała ją taka sytuacja, żeby prawidłowo wypowiedzieć adres, a wylądować całkiem w innym miejscu. Wyszła z kominka rozglądając się po pomieszczeniu i próbując otrzepać z siebie grubą warstwę sadzy i kurzu, co jednak okazało się być daremne.
- Wystarczy posprzątać, odmalować i idealne miejsce na podwieczorek. - Sarkazm? A gdzie tam! A tak szczerze, to była to ostatni z rzeczy jaka chciała, żeby jej się przydarzyła po całym dniu w pracy.
Silver Charpentier
Silver Charpentier
Strona Czarnego Pana
▲ 19.12.20 16:47 | Re: Porzucona chata
To wyglądało jak jeden z jej koszmarów. Ostatnie czego by chciała to zobaczyć swój dom w takim stanie. Aż przeszły ją ciary. Dużo rzeczy tutaj było i brudu. Silver widząc swoje srebrne, aksamitne rękawiczki przewróciła oczami. No i trzeba będzie je wyrzucić. Oczywiście mogłaby bez problemu poprosić o wyczyszczenie ich, ale szczerze nie założy ich już nigdy. Zwykłe obrzydzenie jej nie pozwoli. Całe szczęście na jej czarnej sukience nie było widać tak bardzo sadzy.
Była wdzięczna Vivienne za pomoc w zachowaniu równowagi. Uśmiechnęła się do niej szeroko i podziękowała po francusku. Miała wciąż problem z językiem. Często się zapominała tak jak teraz. Akcentu to chyba się nigdy nie pozbędzie.
- Przepraszam, ciężko mi się przestawić - skomentowała swój francuski - I tak, jestem cała, niezbyt czysta, ale żyje. Dziękuję ci.
Silver nieśmiało wyszła z komina. Pierwszy krok, stanęła na rozbitej butelce. Super, jeszcze teraz buty do wyrzucenia. Już zrezygnowała z dobrego wyglądu, tracąc nadzieję. Rozwiązała włosy niszcząc jakąś skomplikowaną fryzurę, już ją i tak cebulki bolały. Związała je w niskiego kucyka, by było jej wygodniej. Jej uwagę przykuły stare zdjęcia. Aż zabolał ją taki widok. Ciekawość przezwyciężyła chwilowy lęk. Śmiało przeglądała rzeczy wkoło siebie, nie myśląc, że wciąż mogłaby naruszać czyjąś prywatność. Są w końcu w opuszczonym domu, prawda? Ktoś to porzucił to co się ma przejmować? W dodatku jej się zazwyczaj wszystko należało. Przynajmniej takie miała podejście.
- Co mogło sprawić, że ktoś zostawił wszystko tak po prostu?
Nie mogła tego zrozumieć. Ona za nic, by nie zostawiła tak swojej rezydencji, ale  to w sumie rezydencja nie była. Spojrzała przez okno, środek niczego. Mogłaby zwyczajnie się zmienić i wzbić w niebo, by rozejrzeć się gdzie są. Nie chciała tego jednak robić przy Viv. Nikomu jeszcze o tym nie powiedziała i nie zamierzała póki co. Nie znała Londynu za dobrze, nie mogła jakoś inaczej pomóc. Spojrzała na Vivienne próbując jej nie rozczarować swoim brakiem pomocy. Jedyne co mogła zrobić to spojrzeć gdzie jest północ.
- I co teraz zrobimy?- zapytała licząc, że ona ma jakiś pomysł. Bo chyba miały jakieś inne opcje niż iście przed siebie z nadzieją na znalezienie drogi, prawda?
Vivienne Parkinson
Vivienne Parkinson
Neutralni
▲ 05.01.21 16:03 | Re: Porzucona chata
- Nic nie szkodzi. Chociaż teraz wiem, że lekcje francuskiego na coś się przydały. - Odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Nie należały one jednak do najprzyjemniejszych. Guwernantka i ich matka uznały, że umiejętność posługiwania się wieloma językami jest niezwykle istotną umiejętnością, aby zawsze być gotową na każdą okoliczność. Dorosła Vivienne zdecydowanie by się z nimi zgodziła, ale Vivienne z czasów dziecięcych miała na ten temat nieco odmienne zdanie. O ile jej nauczyciel włoskiego okazał się naprawdę dobrym i cierpliwym profesorem, tak ten wredny babsztyl od francuskiego przyprawił ją więcej niż raz o białą gorączkę.
- Przynajmniej żyjemy. Wcale bym się nie zdziwiła gdybyśmy trafiły do kominka na Nokturnie.  - Cóż, byłaby to na pewno ciekawe doświadczenie, ale zdecydowanie nie byłby to jej idealny scenariusz na wieczór po pracy. Zresztą, wylądowanie w opustoszałej ruderze też nie. Rozglądnęła się w około próbując rozeznać się w ich sytuacji. Silver zadała bardzo trafne pytanie. To miejsce nie wyglądało jakby ktoś zdecydował się po prostu stąd wyprowadzić. Co musiało się więc stać, że ktoś postanowił zostawić swój majątek na pastwę losu? Nasuwała jej się wyłącznie jedna odpowiedź.
Nie mając zamiaru spędzać tu nocy rozważyła ich możliwości. Pierwsze co przyszło jej do głowy to wrócić tą samą drogą, którą tu przybyły. Zamaszyście odwróciła się ponownie w stronę kominka podchodząc do niego w poszukiwaniu proszka Fiuu, niestety znajdując wyłącznie pustą miskę na gzymsie kominka. - Oczywiście, nigdy nie może być za łatwo, co? - Zapytała w sumie bardziej samą siebie przewracając oczami. Czy raz w życiu nie mogłoby być prosto i przyjemnie? - A trzeba było iść na ten kurs teleportacji. Zgaduje, że i ty nie potrafisz się teleportować? - Gdyby tak było to zapewne Silver już dawno wyszłaby z takową inicjatywą, ale nie zaszkodziło się spytać, prawda? A nóż widelec kobieta wzięła i sobie zapomniała. Nigdy nie wiadomo. Jeśli jednak żadna z nich nie potrafi się teleportować to ich opcje są zdecydowanie ograniczone. Będą musiały na pewno opuścić chatę i spróbować rozeznać się gdzie w ogóle się znajdują.
Sponsored content
▲ | Re: Porzucona chata